iswinoujscie.pl • Poniedziałek [26.04.2010, 07:14:02] • Świnoujście
Eliasz – historia pewnej idei

...rzeczy powstają, idee istnieją... - Platon( fot. Archiwum autora
)
Spacerując ulicami miasta przystawałem w tym miejscu choćby na chwilę... Niby nic nadzwyczajnego. Retuszowane fotografie, w przewadze czarno białe, w większości przedstawiające portrety młodych dziewcząt. Było w tych zdjęciach jednak coś, co nie pozwalało po prostu ot tak przejść, bez rzucenia okiem.
Z czasem przystanek przed tą wystawą stał się niemal rodzajem rytuału. Być może dlatego tak robiłem, że od lat zdjęcia tam wystawiane miały ten sam niepowtarzalny klimat, który z upływem czasu nabierał smaku. Nie był to przecież jedyny zakład fotograficzny w moim mieście z wystawionymi za szybą zdjęciami, jednak tylko ta jedna wystawa miała w sobie taką moc.
Wokół wystawy robiły się coraz bardziej kolorowe, kuły w oczy reklamami. Inne zakłady fotograficzne prześcigały się w reklamowaniu za wystawową szybą możliwości swoich cyfrowych minilabów. Ten jeden trwał uparcie w epoce ciemniowej, nic nie robiąc sobie z cyfrowej rewolucji, która wdarła się z siłą huraganu nie tylko w dziedzinę fotografii... Lubiłem też czasem bez wyraźnej potrzeby wejść do środka tego zakładu tylko po to, aby przywitać się z właścicielem i pooglądać zdjęcia, które były wystawione za szybą na biurku i wisiały na ścianach, oprawione w drewniane ramy.

fot. Archiwum autora
Któregoś dnia, wszedłem do zakładu Eliasza w bardzo konkretnym celu. Miałem do zrobienia trochę czarno-białych odbitek. Pech chciał że ciemnia, z której do tej pory korzystałem była niedostępna. Poszedłem więc z prośbą do właściciela owego dla mnie magicznego miejsca. Pan Eliasz z przyjemnością udostępnił swoją ciemnię, przy okazji opowiedział pewną historię... Słuchając pierwszy raz jego historii, wiedziałem już jaki w tym co on opowiedział drzemie potencjał. Drugi raz przyszedłem z dyktafonem i notatnikiem... Tak zaczęła się podróż w dość odległą przeszłość... Przygoda, zaczęła się dla mnie kilka lat temu, chociaż dla pana Eliasza i dla wielu jego przyjaciół trwała już od lat kilkudziesięciu. Dla mnie i mojego kolegi Sebastiana, który również w tym samym czasie uległ czarowi „ostatniego prawdziwego fotografa w naszym mieście”, rzecz cała zaczęła się w roku 2004. Dla Eliasza znacznie wcześniej, jak sam wspomina był to przełom roku 1963 i 64. Dla mnie historia, która zaczęła się od wywoływania zdjęć w zakładzie fotograficznym pana Eliasza była niczym szamańska podróż. Zamiast bębna szamana, w inną rzeczywistość przenosił nas terkot starego projektora filmowego. Wtedy to była dla nas super zabawa, bez wyraźnie określonego celu... Kamera cyfrowa na statywie, terkot starego projektora, ekran z kawałka białego płótna, zaciemnione pomieszczenie i magia starych filmów. Postanowiliśmy zgrać na nośniki cyfrowe jak najwięcej filmów, założonego przed wielu laty i prowadzonego przez pana Eliasza Amatorskiego Klubu Filmowego – Horyzont... Tak spędzaliśmy prawie każdy piątkowy lub sobotni wieczór, od października do grudnia 2005 roku.

fot. Archiwum autora
Zanim jednak udało nam się odnaleźć skarb w postaci archiwum filmowego AKF Horyzont, przeprowadziłem z panem Eliaszem wspomnianą rozmowę, zapisaną w dyktafonie i miałem okazję zapoznać się z niektórymi dokumentami dotyczącymi AKF Horyzont:
„ …Było to bardzo dawno temu ( 20.02.1964 roku ) … Na pierwszym spotkaniu klubu odczytano pierwszy protokół nowo powstałej organizacji. Była to grupa złożona z dwunastu osób, które jeszcze dokładnie nie wiedziały jak należy trzymać kamerę …” - czytałem pożółkłe kartki maszynopisu, pachnące pięknym kawałkiem historii klubu „Horyzont”. Historii niezwykle ciekawej, bo nie jest to tylko opowieść o jakimś tam klubie filmowym, to przecież istotny fragment historii powojennego Świnoujścia. Pan Eliasz udostępnił mi dokumentację dotyczącą AKF „Horyzont”, którego był pierwszym prezesem w latach od 1964 do 1977 roku.
Spory stos papierów, raczej materiał na książkę, niż na krótki artykuł. Sprawozdania z działalności klubu, protokóły, artykuły z gazet z przełomu lat 60 –tych i 70 –tych, korespondencja między świnoujskim klubem i innymi podobnymi z Polski, materiały szkoleniowe, zdjęcia i fotosy z filmów zrealizowanych przez twórców z „Horyzontu”, a nawet niezrealizowane scenariusze.
Zbyt wiele by to ogarnąć krótkim tekstem. Z panem Eliaszem spotkaliśmy się w jego garażu, miejscu przedziwnym, prawdopodobnie jedynym takim miejscu w Polsce. Otóż wszystkie ściany w tym garażu i sufit wyklejone są mozaiką z drobniutkich precyzyjnie dociętych kawałków luster. Mozaika przedstawia bajkowe i mityczne istoty, a nawet biblijne sceny. Wszystko odwzorowane perspektywicznie i bardzo szczegółowo. To zadziwiające dzieło sztuki, powstaje już od kilku lat. Pan Eliasz o swoim garażu-galerii opowiada z tą samą dumą i pasją jak i o klubie „Horyzont”: