Najgorzej jest na ostatnim piętrze. Tam w zakamarkach miedzy przepierzeniami, które są przy oknach, tuż pod sufitem z lekkim skosem, często można spotkać lekko skulonego palacza, który naprędce ćmi papieroska.
- To że nawet otworzy się okno, to nic nie daje – burzą się niepalący urzędnicy. – Cały korytarz śmierdzi. Ludzie, którzy do nas przychodzą załatwiać jakieś sprawy, skarżą się na duszący dym. A my, nie dość, że biernie palimy, to jeszcze się musimy tłumaczyć za kolegów.