Niestety z każdym jednym razem, gdy chodzi o pomoc poszkodowanemu zwierzęciu, pojawia się problem kto i w jaki sposób ma pomóc. Podobnie było tym razem. Pani Kasia odsyłana była co rusz do innych służb.
fot. Sławomir Ryfczyński
Mała biegająca wśród samochodów sarenka była dziś wielką atrakcją dla przechodzących ulicą Wojska Polskiego ludzi. Na szczęście, po kilku minutach schowała się wbiegając w jedno z pobliskich podwórek. - Widać było po sarence, że jest wykończona mrozem – tłumaczyła pani Kasia, która powiadomiła nas o zwierzęciu. Sarna trafiła do miejskiego schroniska. Apelujemy o pomoc w zakupieniu pożywienia.
Niestety z każdym jednym razem, gdy chodzi o pomoc poszkodowanemu zwierzęciu, pojawia się problem kto i w jaki sposób ma pomóc. Podobnie było tym razem. Pani Kasia odsyłana była co rusz do innych służb.
fot. Adam Strukowicz
- Na samym początku zadzwoniłam na policję, powiedzieli, że się tym zajmą. Po kilkunastu minutach zadzwoniliśmy do leśniczego, ten niestety nie odbierał telefonu - opowiadała mieszkanka pobliskiego bloku. - Po dwóch godzinach wezwaliśmy pracowników schroniska, którzy zabrali schorowaną sarenkę.
fot. Alina Celniak
Alina Celniak, kierownik świnoujskiego schroniska zapewnia, że sarenka zostanie przebadana przez weterynarza.
- Gdy tylko odzyska siły zawieziemy ją do lasu i wypuścimy - mówi kierownik schroniska. - Do tego czasu potrzebujemy jednak pomocy mieszkańców. Musimy zapewnić jej pożywienie w postaci siana i marchewek – dodaje.