- Pieniądze to były same drobniaki, na wydawanie – mówią jedna pracownic Chatki. – Poza tym złodzieje musieli być głodni. Była otwarta lodówka i wszystkie szafki.
Smakosze skosztowali (już u siebie raczej niż na miejscu) fasolki po bretońsku i mrożonych placków. Część jedzenia została przygotowana do wyniesienia.
- Ktoś musiał złodziejaszków spłoszyć - mówią pracownicy gastronomi - Sporo jedzenia zostało na miejscu, wystawionego na blacie.