W ubiegłym tygodniu owady były prawdziwą plagą kurortu.
Firma zwiększyła siły oraz nakłady i zdaniem urzędników dało to efekt. W komisji weryfikującej jej prace był Krzysztof Szpytko, naczelnik wydziału ochrony środowiska i leśnictwa.
- Udaliśmy się w cztery, ustalone przez komisję miejsca, które wcześniej nie były znane wykonawcy - m.in. Park Zdrojowy, rejon ul. Wojska Polskiego i Zamkowej oraz teren przy pętli autobusowej na ul. Krzywej. Mieliśmy krótkie rękawy, właśnie po to, aby zwabić komary do ciała - opowiada Szpytko i zapewnia, że owady uśmiercano zanim zdążyły ukąsić. - Było ich mało: po dwa, trzy przez 15 minut.
Zgodnie z umową, jeżeli na urzędniku przez 15 minut usiadło by więcej niż 10 komarów, wtedy miasto miałoby prawo zmniejszyć miesięczne wynagrodzenie dla firmy o 8 procent.
- Ostania kontrola wypadła pozytywnie, ale będą kolejne - zapewnia rzecznik prezydenta Robert Karelus. - Nie uprzedzamy o nich firmy, a przeprowadzamy je średnio raz w tygodniu.
Świnoujście za odkomarzanie przez 3 najbliższe lata zapłaci prawie 700 tysięcy złotych.