Młody mężczyzna szturchnął pana Henryka w tłumie ludzi. Nim ktokolwiek się zorientował, saszetki już nie było.
- Byłem święcie przekonany, że cały czas mam ją pod ręką – opowiada zszokowany turysta z Zielonej Góry. - Dopiero w domu wczasowym zorientowałem się, że okradziono mnie z pieniędzy i niezwykle ważnych dokumentów. Przeszukałem cały pokój, ani śladu po saszetce...
Mimo nieszczęśliwego zdarzenia pan Henryk liczy na uczciwość złodzieja.
- Chciałbym aby, człowiek który to zrobili oddał mi przynajmniej wszystkie dokumenty. Były tam ważne dla mnie kontakty, m.in. z moimi lekarzami - dodaje załamany turysta. - Nie chcę pieniędzy, które były w środku. Jestem nawet gotów mu to wynagrodzić – przekonuje.