- Zwykle mówią, że zbierają na jedzenie – wyjaśnia jeden z kierowców. – Człowiek się lituje, bo jak tu nie dać, skoro sam wcinam jakieś ciastka i popijam je soczkiem a facet mówi, że jest głodny. Mam świadomość, że to pewno na tanie winko niż na bułkę, ale jakoś mi głupio nie dać.
Jak podkreślają osoby zajmujące się tym problemem plakaty nie mają namawiać do nieudzielania pomocy.
- Chodzi po prostu o to, aby zamiast rozdawania pieniędzy na ulicy, lepiej wesprzeć wyspecjalizowaną instytucję czy fundację, która rzeczywiście pomaga. Karmi tych ludzi, daje im schronienie, nawet pomaga wyjść z nałogu czy znaleźć pracę. Od tego już prosta droga do powrotu do życia. Rozdawanie nawet kilku groszy tylko ich utwierdza w przekonaniu, że mogą wciąż w ten sposób uzbierać na wino i dalej wegetować – wyjaśnia nam jedna z pracownic magistratu.