Zbigniew Pomieczyński przyznaje, że chętnie zagląda na iswinoujscie. Interesuje go to, co mają do powiedzenia mieszkańcy. A nasza strona to forum, gdzie nikt nie boi się mówić o władzach krytycznie.
- Jestem osobą publiczną - mówi Zbigniew Pomieczyński, szef świnoujskiego PSL i wiceprezes partii w województwie zachodniopomorskim. – Politycy mają ciężki orzech do zgryzienia, kiedy czytają o sobie komentarze w Internecie. Ludzie się zawsze czepiają, że ktoś jest bogaty, biedny, garbaty. Do mnie są na przykład pretensje, że mam pieniądze, dzieci wykształcone, żonę od lat tę samą. Zawsze znajdą jakiś temat. Wiem, że politycy czy osoby publiczne muszą mieć tolerancję na krytykę. Ale co innego krytyka, a co innego oszczerstwa, wymyślanie głupot na mój temat i ich rozpowszechnianie.
Apeluję więc, by nie wypisywać na mój temat bzdur, bo od tej pory będę uruchamiał mojego prawnika. I on udowodni, że ktoś po prostu kłamie. Nie ma mojej zgody na oczernianie. Czepianie się mojego dziecka, mojej rodziny. O pewnych sprawach nawet bym nie pomyślał, a co dopiero o nich napisać. Niektórzy jednak piszą to, co tam się im wykluje w głowie. Te różne głupoty.
Zbigniew Pomieczyński postanowił się do oszczerstw odnieść. Poniżej zamieszczamy jego odpowiedzi na wypowiedzi niektórych internautów.
Opinia internauty, że cała ulica (a nawet kwartał) w Świnoujściu należą do mnie.
Byłem w samorządzie prawie 17 lat. I przez ten czas nigdy nie wykorzystywałem tej sytuacji i nie robiłem „na mieście” biznesów. Jako radny nawet traciłem, bo przez prawie 8 lat oddawałem dietę dla biednych. Nie chwaliłem się tym. Mówiłem o tym dopiero wtedy, kiedy obmawiano mnie w prasie. Nigdy też od miasta nic nie kupiłem. Ani moja rodzina. Nigdy nie kupiliśmy żadnego kwartału w mieście. Mam kilka sklepów, ale kupiłem je nie od miasta, ale firm. Żadnych działek, nieruchomości od miasta nie mam. W Świnoujściu nie mam nawet mieszkania. Mam jedynie dom. Podejrzewam, że w przypadku tych mieszkań mogą mnie ludzie mylić z Januszem Żmurkiewiczem. Podobnie jak w przypadku budowy stacji paliw na Warszowie, która powstaje obok działek Żmurkiewicza ( kupił je w 1998 roku). Ta stacja ani żadna działka pod nią czy obok niej do mnie nie należy. A słyszę takie głosy… Chciałbym podkreślić, że na wszystko bardzo ciężko pracowałem. Nie „nakradłem”, jak ktoś wygaduje, ale tyrałem. Były lata, kiedy razem z żoną smażyliśmy ryby. Pół tony dziennie! Nie ukrywam, że wtedy zrobiłem największy biznes. Oprócz tego, 38 lat temu pływałem jako oficer na statkach zagranicznych PŻM. Na tamte czasy zarabiałem na tym duże pieniądze. Muszę więc zmartwić tych wszystkich zazdrośników- dorobiłem się nie przez jakieś przewałki, ale ciężką pracą. Dlatego było mnie stać, by zajmować się polityką. Nie musiałem nigdy ukrywać swoich dochodów. Niczego. A kontrolowano mnie co roku. I nikt nigdy nie udowodnił mi niczego złego. Nikomu też nie ukradłem ani złotówki. Za to kilkanaście osób ze Świnoujścia pożyczyło ode mnie pieniądze i ich nie oddało. Boli mnie, że pomawia się mnie o różne rzeczy, z którymi nie mam nic wspólnego.
Opinia internauty, że kradłem ryby z przedsiębiorstwa ODRA i sprzedawałem je we własnej smażalni.
Nigdy niczego nie ukradłem. A kiedy moja żona miała smażalnię ryb, ja już dawno w Odrze nie pracowałem.
Opinia internauty, że nie mam ukończonych szkół
Nie lubię się tym chwalić, ale – skoro zostałem wywołany do tablicy- informuję, że mam ukończone trzy uczelnie.
- W mieście, gdzie jest prawie 40 tysięcy ludzi, tych oszczerców-wariatów wydaje się mało - dodaje na koniec Zbigniew Pomieczyński. - Może jest ich z 1 procent. W zasadzie to nie jest dużo. Tak uważa mój znajomy socjolog ze Szczecina. Jak rozmawiam z lekarzami, to mówią, że na pewne choroby lekarstwa jeszcze nie wynaleziono. Więc może oszczerców powinno się leczyć nie lekami, ale finansowo. Ja będę próbował ich wyleczyć. Jak ktoś zapłaci 50 tysięcy na szpital czy biedne dzieci, to powinno na niego zadziałać.