Budżet „na czas kryzysu” przyjęty

Prezydent Janusz Żmurkiewicz stwierdził, że jest to budżet, który spełni oczekiwania mieszkańców. Dodał, że miasto dąży do zmniejszenia zadłużenia z 52 do 46 procent. Dariusz Śliwiński zapowiedział, że nie ma zamiaru popierać fikcji. Przypomniał, że w poprzednich latach prezydent pomylił się jeżeli chodzi o deficyt budżetowy, np. w 2012 roku założono deficyt 13 milionów złotych, a skończyło się na 44 milionach złotych.

- Rosnące zadłużenie i drożejąca administracja wymagały konsultacji społecznych. Na to zabrakło jednak odwagi prezydentowi. Konsultacje przeprowadziliśmy jako klub PO i przykro mi to powiedzieć, ale nikt z przedstawicieli różnych grup zawodowych nie zezwolił nam na popieranie fikcji. Budżet jest realny, ale tylko na papierze - powiedział radny PO.

Janusz Żmurkiewicz twierdzi, że też rozmawiał z mieszkańcami, ale głosów krytyki nie słyszał. Uważał też, że nie ma sensu przypominać o budżetach poprzednich lat, bo tamten czas już minął, a teraz jest czas na nowy budżet.

W większości radni podkreślali, że budżet chociaż nie zadowoli wszystkich, to jest on realny i odpowiada czasom. A czasy są trudne, bo jest kryzys. Mimo to znalazły się pieniądze na inwestycje, m.in. budowę targowiska na tyłach ulicy Kołłątaja, rozbudowę cmentarza czy budynek socjalny przy ul. Steyera. Oprócz tego trzeba kontynuować rozpoczęte inwestycje i przeznaczać pieniądze na tak niezbędne dziedziny jak oświata czy na wyciąganie na prostą zadłużonego szpitala.

Za budżetem zagłosowało 16 radnych (SLD, PiS, Grupa Morska, Zenon Gudzowski i Rafał Pusz z PO), a przeciw byli czterej radni PO.