Dzisiejszy wieczór uczy nas pokory, wstrzemięźliwej oceny własnych zmartwień i cierpień. W ciemnicy świątyni można stanąć obok siebie samego, spojrzeć prawdziwie na własne upadki. I tak jak On, nawet po trzecim podnieść się!
Gdzie dziś będziemy? Na drodze z chustką, przy wzgórzu z włócznią czy obok krzyża z jazgotliwym językiem? A może udało nam się zrozumieć sens tej drogi, zyskać przyjaciół, którzy pójdą za nami w ogień… A może tylko tego jednego przyjaciela, z którym i ogień nam nie straszny?
Można z nim rozmawiać w ciszy, w ciemności, bez choćby drgnięcia ust. Jest choć powiedzieli, e to koniec i głośno szydzili. Dziś –taki właśnie poraniony, broczący krwią jest najmocniejszy, ma największą moc by przekonać o potędze miłości.
Dajmy się przekonać, poczujmy tę siłę w bliskości, także tej którą mamy bo w końcu nadchodzą nie tylko mistyczne ale także rodzinne święta. Zadumajmy się jaką cenę zapłacił Człowiek by ludzie mogli świętować…