Po informacji świnoujskiej policji o odzyskaniu skradzionego w Niemczech audi, swoją relację tego zdarzenia przedstawił pracownik Żeglugi Świnoujskiej. Zupełnie inaczej opisał, jak doszło do zatrzymania 44-letniego kierowcy. Zapytaliśmy policję, dlaczego obie relacje ze zdarzenia tak bardzo się od siebie różnią.
Interwencja przy promie rzeczywiście została zainicjowana przez pracownika Żeglugi, który zwrócił uwagę na kierującego audi mogącego być pod wpływem alkoholu – przyznaje dziś st. asp. Beata Olszewska, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Świnoujściu. – W tym miejscu należą się słowa uznania dla czujnych pracowników Żeglugi, którzy nie bagatelizują zachowań osób siedzących za kierownicą.
Podczas przedmiotowej interwencji policjanci przebadali kierowcę audi na zawartość alkoholu, jednak badanie nie potwierdziło stanu nietrzeźwości - informuje nas st. asp. Beata Olszewska. - Ponadto sprawdzenia w policyjnych bazach danych wskazywały, że auto nie figuruje jako utracone. Policjantów przeprowadzających interwencję w dalszym ciągu niepokoił stan psychofizyczny kierującego pojazdem, wskazujący, że może on być pod wpływem leków bądź innych substancji, stąd wezwanie na miejsce Pogotowia Ratunkowego. Podejrzenia funkcjonariuszy budził również fakt, że kierujący audi nie potrafił wyjaśnić pochodzenia samochodu, legalności jego zakupu. Dopiero wnikliwe i wielogodzinne sprawdzenia doprowadziły do potwierdzenia przez niemiecką policję faktu kradzieży kontrolowanego samochodu. W związku z uzyskaniem potwierdzenia popełnienia przestępstwa, kierującego audi zatrzymano, natomiast auto zabezpieczono. Wczoraj 44-letniemu kierowcy przedstawiono zarzut paserstwa, do którego się przyznał. Mieszkańcowi Słupska grozi za to kara do pięciu lat pozbawienia wolności.