Statystyczny wyborca, obserwator świnoujskiej sceny politycznej może odnieść wrażenia, że SLD to ugrupowanie aktywne. Ugrupowanie, które w wielu ważnych dla mieszkańców sprawach staje po stronie obywateli, a rzadziej po stronie instytucji, czy korporacji.
SLD pod przywództwem byłej już przewodniczącej Rady Miejskiej jest ugrupowaniem zwartym, mówiąc w wielu ważnych sprawach jednym głosem. Co na pewno zwolennikom lewicy może się podobać.
Lokalni przedstawiciele lewicy i jego przewodnicząca Joanna Agatowska, w odróżnieniu do reszty konkurencyjnych ugrupowań, sprawnie radzi sobie w mediach. Z równą lekkością i wdziękiem wykorzystuje media społecznościowe do komunikacji z wyborcą, w odróżnieniu do topornej i nadętej narracji, którą możemy znaleźć na fanpage'u prezydenta Żmurkiewicza.
Jednak uważny obserwator sceny politycznej zauważy dość mocną rysę na tym sprawnie i mądrze opracowanym wizerunku ugrupowania opozycyjnego.
Kiedy się bliżej przejrzeć okazuje się, że SLD mówi głośno w sprawach, które wcześniej przeszły przez media. Takim przykładem może być problem przeładunku siarki czy też portu kontenerowego.
A przecież jednym z ważniejszych i palących problemów świnoujścian jest problem mieszkaniowy, który wraz ze zwiększającą się ilością obcokrajowców chętnych do podjęcia pracy, stanie się kluczowym problemem społecznym. Zarobki w Świnoujściu
nie rosną tak szybko jak ceny mieszkań na wynajem.
Jednak by oddać sprawiedliwość, żadne z ugrupowań nie zajęło się na poważnie tym problemem.
Jednak mimo niespodziewanej zamiany miejsc, która miała miejsce w radzie jakiś czas temu, i która zepchnęła SLD na pozycje „twardej opozycji” trzeba przyznać, że dość szybko radni z klubu SLD odnaleźli się w swojej nowej roli.