Okazuje się, że kilkudniowa gonitwa po wszelakiej maści marketach nie była w stanie załatwić wszystkiego czego potrzebujemy aby świętowanie nabrało wspomnianego sensu. I żadna suma na paragonie fiskalnym ani żaden przepis w książce kucharskiej nie jest w stanie nam pomóc jeśli nie zechcemy przysiąść przy niewytwornym żłobie z sercem na ręku, z myślą (!)
I jeśli przypadkiem nie okaże się, że dziadek, za którym tak „tęskniliśmy”, mógłby już w końcu sobie jechać do domu, że przygłucha ciocia, którą tak zapraszaliśmy, wyczerpała przyznany limit naszej cierpliwości…
Czy potrafimy się jeszcze cieszyć, że nie zawsze na Placu Wolności jest tylko beton, że coś czasami zmienia się w naszym otoczeniu, że jest wśród nas mały-wielki gość?! Zachowajmy radość dziecka gdy znajdzie na niebie pierwszą gwiazdkę. Dzieci czują wtedy, że musi zdarzyć się coś niezwykłego. Tego przekonania nie da się porównać z naiwnością bo spełnia się. Po raz kolejny się spełniło. A radość z prezentów to tylko namiastka prawdziwej.