Na dzisiejszym spotkaniu w Urzędzie Miejskim poświęconym projektowanemu Bulwarowi przy kanale portowym, był tylko jeden radny. Ale gdy otwierano basen w Radisson Blu Resort, stawili się prawie wszyscy. Co spowodowało więc ostatnio to prawie wiosenne medialne ożywienie, w znudzonym stadku radnych? Ano słodka wizja konfitur, tych które można utracić i tych które można zdobyć. A miasto i mieszkańcy? To w wizji większości radnych, tylko producenci i dostawcy tych słodkości. Przeciętny, choć właściwsze byłoby słowo mierny, radny, dostaje miesięcznie dwie trzecie przeciętnej pensji pracującego codziennie osiem godzin przez cały miesiąc, mieszkańca Świnoujścia. I nikt go z tej pracy nie rozlicza, w odróżnieniu od mieszkańca, który dawno straciłby pracę gdyby lekceważył swoje obowiązki tak jak przeciętny radny. Posiedzenia Rady Miejskiej przypominają teatr lalkowy, w którym za sznurki pociąga tajemniczy Władca Marionetek, manipulując bezmyślnymi figurkami, przekonanymi o własnej autonomii. Niewielu to jednak przeszkadza, w czym nie różnimy się od reszty kraju.
No, ale nadchodzi wreszcie przedwyborczy czas rozliczeń i już zaczyna się polityczny wyścig składanych obietnic, realizacji marzeń i wizji, choćby najbardziej bezsensownych. Byle tylko nie zabrali talerza. Ale kto jest temu winny? My proszę państwa, my mieszkańcy. Dlatego że wybieramy tych najbardziej miernych spośród nas, łapiąc się na reklamowe hasła dla idiotów. Może czas zacząć wybierać tych, którzy nie tyle krzyczą ile pracują? Tych spokojnych, praktycznych i cierpliwych, którzy nie zasną przy czytaniu założeń budżetowych, nie noszą legitymacji partyjnych na sercu, a w przypadku, gdy czegoś nie wiedzą, po prostu spytają fachowca. Tych którzy nie otrzymali stanowiska z partyjnego polecenia i tych potrafią samodzielnie myśleć. Twierdzicie państwo, że takich nie ma? To także nasza wina.