Paulina Olsza • Poniedziałek [16.06.2008, 00:50:48] • Świnoujście

Show-biznes oczami gimnazjalistów

Show-biznes oczami gimnazjalistów

fot. Artur Kubasik

Rozmowa z Martyną Lachowską, reżyserem wystawionego w ubiegłym tygodniu spektaklu „MayDay”.

Paulina Olsza: MayDay opowiada historię muzycznej gwiazdy, która oswajając się ze światem show-biznesu wpada w nałóg narkotykowy. Główny bohater nie umiera, ponieważ od ostatecznego upadku ratuje go miłość. Jak, gdzie i kiedy powstał scenariusz?
Martyna Lachowska: MayDay powstał w miejscu tajemniczym, gdzie pachniało kurzem, a mole zżerały kostium w szafach. Uściślając, była to garderoba Teatru Polskiego w Szczecinie. Razem z główną postacią MayDay’a – Adrianem Kowalskim graliśmy tam wtedy Blackout i w przerwie pomiędzy jednym a drugim spektaklem pomyśleliśmy o tym, żeby zrobić coś swojego. Tej samej nocy napisałam scenariusz, rano przemyślałam oprawę muzyczną i dodałam pewne szczegóły. Scenariusz powstał więc w bardzo krótkim czasie, potem pozostało nam zorganizowanie castingu, prób i dopracowanie szczegółów. Chociaż MayDay nie ma nic wspólnego z PaT-em (Profilaktyka a Teatr, policyjny program mający na celu walkę z narkomanią wśród młodzieży) , to zostaliśmy zaproszeni na 3 przystanek PaT-u, na którym oprócz nas zaprezentowane zostaną także spektakle takie jak Blackout i Outside.

Skąd pomysł na tematykę dotyczącą narkotyków?
Młodzież szkolna wydaje się być zmęczona tym tematem, co najmniej kilka razy w roku uczniowie słyszą o tym zagrożeniu na lekcjach wychowawczych…
Pomysł wziął się tak naprawdę z serwisu plotkarskiego „Pudelek”. Powtarzałam już wiele razy, że motyw narkotyków jest bardzo oklepany, wiedzieliśmy jednak od początku, że to właśnie temu zagrożeniu chcemy poświęcić nasz spektakl. Wszystkie inne świnoujskie spektakle o narkotykach mówiły o gimnazjalistach czy licealistach, dlatego aby inaczej podejść do problemu i nie obracać się w tych samych schematach akcję naszego przedstawienia osadziliśmy w show-biznesie. Chcieliśmy pokazać, jak istotną rolę w tzw. wielkim świecie odgrywają używki, zwłaszcza narkotyki. Można powiedzieć, że „Pudelek” dostarczył mi materiałów do scenariusza, kiedykolwiek nie odwiedzimy tego serwisu zawsze pojawiają się tam mniej lub bardziej prawdziwe newsy o uzależnieniu popularnego aktora czy piosenkarki. Myślę też, że jest to po trosze próba wyśmiania gwiazd oraz okazania im współczucia co do tego, w jakim świecie się obracają. Narkotyki nie muszą być synonimem kariery, ale niestety w większości przypadków tak jest.

W trakcie tworzenia spektaklu współpracowaliście podobno z profesjonalistami - ludźmi związanymi w warszawskim Teatrem Scenena 07 i Teatrem Parabuch…
Rzeczywiście, mieliśmy w planach ścisłą współpracę z ludźmi z Warszawy, ale z powodu braku czasu wsparcie naszych starszych kolegów polegało tylko na telefonicznym doradzaniu. Warszawscy aktorzy przyjechali do nas dzień przed premierą, na próbę generalną, pomogli nam dopracować szczegóły i zasiedli na widowni w czasie spektaklu. Musiało im się podobać, skoro zaprosili nas na PAT. Można więc powiedzieć, że cały spektakl stworzyły w zasadzie 3 osoby – ja, Adrian Kowalski oraz Michał Kowalski, który przygotował dla nas fenomenalną muzykę, za co bardzo mu oboje z Adrianem dziękujemy.

Zanim powstał MayDay przeprowadziliście casting. Jakie jest Twoje najzabawniejsze wspomnienie związane z tym wydarzeniem?
Casting był najzabawniejszą częścią całego przedsięwzięcia, rzeczywiście działo się na nim najwięcej. Przyszło mnóstwo osób obdarzonych osobowością, zaprezentowało nam się wielu utalentowanych kandydatów. Najbardziej zadziwiła nas dziewczyna o imieniu Zosia. Kiedy poprosiliśmy ją, żeby nam coś zaśpiewała, zaśpiewała arię operową, a gdy chcieliśmy, żeby zatańczyła, porwała Adriana i zatańczyła z nim poloneza. Była zdecydowanie najbarwniejszą postacią castingu, ale nie zakwalifikowała się, gdyż nie znaleźliśmy dla niej roli. Ostatecznie główną postać zagrał Adrian, gdyż nie znaleźliśmy nikogo innego, kto posiadałby taką energię, która pozwoliłaby mu zagrać szalonego, zadufanego w sobie gwiazdora, któremu nic się nie podoba. Adi był naszą ostatnią deską ratunku, całe szczęście, że zgodził się zagrać.

Do liceum wybierasz się do innego miasta. Myślałaś jeszcze o stworzeniu czegoś nowego przed wyjazdem?
Tak. Po premierze MayDay’a Michał Kowalski powiedział mi, że kilka lat temu napisał musical i że od tej pory scenariusz leży nietknięty w jego szufladzie gotowy do tego, żeby do wystawić. Bardzo mnie to zaintrygowało i myślę, że stanę, oboje staniemy, na rzęsach, aby go zrealizować. Jest to także historia o życiowych problemach.

Dziękuję za wywiad.
Paulina Olsza

Źródło: https://www.iswinoujscie.pl/artykuly/5518/