iswinoujscie.pl • Poniedziałek [07.07.2008, 01:12:12] • Świnoujście

Zza baru do... Akademii

Zza baru do... Akademii

Rozmowa ze Sławomirem Mściwojem Gębczyńskim( fot. Artur Kubasik )

W czerwcu tego roku, z teczką pełną własnych prac pod pachą stanął przed komisją egzaminacyjną prestiżowej krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Był 13 czerwca, piątek, godzina...13.00. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że może dopaść go pech. Dziś jest już studentem tej renomowanej uczelni. Pierwszym ze Świnoujścia.

Nawet Twoi najbliżsi nie wiedzieli podobno o tym, że składasz egzaminy do krakowskiej Akademii. Skąd ta konspiracja?
Z tym zamiarem nosiłem się już od kilku lat. Zaraz po ukończeniu Liceum Plastycznego w Szczecinie myślałem o Akademii, ale na przeszkodzie stanął brak funduszy. Próbowałem zdawać na Prawo do Szczecina. Nie udało się. Dziś mogę powiedzieć - „na szczęście”.Wiem, że rodzice byli zwolennikami zdobycia przeze mnie „ bardziej konkretnego zawodu”.

Jak zrodziła się u Ciebie malarska pasja?
Aby odpowiedzieć na to pytanie muszę sięgnąć pamięcią do początków mojej edukacji. A historia wiąże się z muzyką. W „zerówce” na jednej z lekcji usłyszałem kompozycje Beethovena. Byłem w szoku. „Sonata Księżycowa” i „Dla Elizy” wywarły na mnie wielkie wrażenie, zapadły w pamięć na lata. Wspomnienia odżyły w podstawówce. Dopiero od nauczycielki muzyki dowiedziałem się co to za utwory, poznałem postać kompozytora. Chciałem już świadomie słuchać tej pięknej muzyki. Czytałem najpierw biografię Beethovena, potem kolejnych klasyków i nagle postanowiłem spróbować malować ich wizerunki. Tak się zaczęło moje malowanie. Czytałem i malowałem, czytałem i malowałem. Tak powstała kolekcja 1200 portrecików. Przy okazji odkryłem także swoją inną pasję – historyka.

To, dlaczego mówimy o Twoich studiach plastycznych, a nie historii?

Czemu nie? Moje studia historyczne minęły już półmetek i bynajmniej nie zamierzam ich porzucić. Od kilku lat studiuję historię XX wieku oraz Stosunki Międzynarodowe na Uniwersytecie Szczecińskim.

Możemy mówić o Tobie „świnoujścianin”?
To ważne dla mnie miasto. Mimo, że rodzina od lat mieszka w Policach i właściwie tam są moje korzenie to ja osobiście bardziej czuję się związany ze Świnoujściem. Po skończeniu szczecińskiego Liceum Plastycznego to właśnie tu znalazłem pierwszą pracę.

Jako instruktor plastyki?
Nie, choć w zatrudnieniu bardzo pomogła mi właśnie instruktor plastyki z Miejskiego Domu Kultury. To dzięki pani Basi Kociołek udało mi się dostać etat „pracownika historycznego” w Muzeum Rybołówstwa. Z czasem okazało się, że wiedza historyczna nie była na tym stanowisku najbardziej potrzebna, ale Muzeum oznaczało dla mnie 13 miesięcy stabilizacji i pewnej.. Przygody.

Jak długo trwała ta „przygoda”?
Trzynaście miesięcy. To było pierwsze zajęcie. Nauczyłem się żyć na własny rachunek. Cały dochód pochłaniało mi zaspokojenie najbardziej podstawowych potrzeb...

Z tego, co mówisz to był okres nudnego, szarego życia. A gdzie się podziewał wówczas Twój twórczy charakter, „niespokojny duch” jak mówiłeś sam o sobie?

Ten znalazł mieszkanie w „Centrali”. Pieniądze zarobione w Muzeum nie wystarczały na wszystkie potrzeby. Musiałem do tego dorabiać i tak zostałem... barmanem.

Gdzie trenowałeś napełnianie kieliszków?
Technik barmańskich nauczyłem się w „Antykwariacie” przy ul. Grottgera. Ale wtedy też poznałem Darka Ryżczaka i ekipę pierwszej „Centrali”no i tak się zaczęła nasza współpraca. Pokazałem Darkowi zdjęcia moich pierwszych obrazów, a on od razu chciał zrobić wystawę. Dzięki temu, pracując tu już niemal dwa lata an na moment nie zapomniałem o moim życiowym przeznaczeniu. No i, od 30 września już mnie nie będzie za tym barem.

Kraków to miasto, które może łatwo wciągnąć artystę. Chcesz tam zostać?
Myślę, że wrócę do Świnoujścia. Miasto podoba się zresztą także mojej mamie, która dziś wraz z ojcem mieszka w Policach. Ja natomiast chcę tu bywać także w trakcie studiów. Znajomi z Akademii Sztuk Pięknych wiedzą, ze latem jest tu możliwość organizacji ciekawych plenerów. Choćby podczas „Famy”...

A może lepiej wpaść latem na parę tygodni i dorobić na promenadzie?
No tego to niestety swoim kolegom nie mogę polecić. Sam kiedyś chciałem sprzedawać i malować przy promenadzie. W Urzędzie zaproponowali mi dzierżawę stoiska za 1300 zł. Miesięcznie. Do tego miałem być zobowiązany do zakupu parasolki od producenta za kolejne 800 zł. Kto to wymyślił? Nieważne zresztą. Po prostu na deptaku nie rozstawimy sztalug. A szkoda

źródło: www.iswinoujscie.pl

Źródło: https://www.iswinoujscie.pl/artykuly/5768/