Paulina Olsza • Poniedziałek [14.07.2008, 08:21:12] • Świnoujście

Królowa bieżni

Królowa bieżni

fot. Bartek Wutke

Zapraszamy na rozmowę z Renatą Pliś – lekkoatletką z MKL „Maraton”, dla której drzwi na Igrzyska Olimpijskie w Pekinie ciągle są otwarte.

Paulina Olsza: Pani pierwszym trenerem był Janusz Walkowiak, który uchodzi nie tylko za doskonałego łowcę talentów, ale równie wymagającego trenera. Jakie uniwersalne sportowe przykazania, które sprawdzają się do dzisiaj, przekazał Pani p. Walkowiak?

Renata Pliś:
Po pierwsze regularnie uczęszczać na treningi. Trener Walkowiak powtarzał, że muszę iść na trening choćby się waliło i paliło. Po drugie - bez pracy nie ma kołaczy. W sporcie na wysokim poziomie talent to nie wszystko. Trzeba ciężko pracować, aby osiągnąć znaczący sukces sportowy. Ponadto trener Walkowiak nauczył mnie tego, że do sportowego sukcesu powinno sie dochodzić małymi krokami. Najpierw małe sukcesy, następnie większe. Każdy dobry osiągnięty wynik motywuje do dalszej pracy.

Przygotowuje się Pani do Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Myśli Pani o najwyższych laurach czy traktuje Pani swój występ jako pierwszą próbę na imprezie tego typu?
Aktualnie jestem już po przygotowaniach. Cały rok ciężko trenowałam przygotowując się do sezonu. Zimę (grudzień, styczeń) spędziłam w RPA trenując w upałach, co zaowocowało wysoką formą na hali. Następnie pod koniec marca byłam w USA (Colorado Springs), a w maju we Francji (Font-Romeu), gdzie również szlifowałam formę. Minimum na IO wynosi 4.07.00, dwa lata temu pobiegłam 4.10.60.W tym roku najszybciej udało mi sie pobiec w Warszawie jedynie 4.12.50, więc nie osiągnęłam minimum. Początkowo w pierwszych startach ciężko było mi się odnaleźć na bieżni. Na szczęście tydzień temu na Mistrzostwach Polski seniorów (4-6 lipiec)zdobyłam srebrny medal, przegrywając z Sylwia Ejdys, która ma juz minimum na IO, i wygrywając z Anna Jakubczak - dwukrotną finalistka Igrzysk Olimpijskich. W tej chwili podtrzymuje formę, gdyż prawdopodobnie wystartuję za tydzień w Barcelonie, gdzie będę miała ostatnią szansę na zdobycie minimum. Jeśli zrobię minimum i pojadę do Pekinu, swój występ potraktuję jako wielką sportową przygodę oraz lekcję, z której wyniosę naukę na przyszłość (być może na kolejna olimpiadę).

Królowa bieżni

fot. Bartek Wutke

Co Pani myśli o dopingu w sporcie? Na ile doping "przydaje się" w Pani dyscyplinie?
Zależy o jakim dopingu jest mowa. Jeżeli chodzi o zakazane środki to jest to nic innego jak oszukiwanie samego siebie. Sportowa walka w takiej sytuacji nie jest fair. Zawodnicy się "koksuja" i zdobywają nieuczciwie laury. Ponadto doping stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia sportowców. W lekkiej atletyce wiele było przypadków, gdzie zawodnicy na dopingu zdobywali medale olimpijskie. Problem zażywania nielegalnych substancji w sporcie stal się naprawdę poważny już w latach sześćdziesiątych i wtedy też podjęto próby przeciwdziałania mu. W sporcie można się jedynie wspomagać np. odżywkami czy regeneracją. W mojej dyscyplinie naturalnym dopingiem są treningi wykonywane wysoko w górach, stąd też większość z moich obozów to te wysokogórskie. Trenując na wysokości wytwarza się więcej czerwonych krwinek, które odpowiadają za transport tlenu do komórek. W bieganiu na średnich dystansach jest to bardzo istotne.

Równik ma długość 40 tysięcy kilometrów, zastanawiała się Pani kiedyś, ile razy przebiegła Pani tę długość w życiu? :)
Oj, nie zastanawiałam sie nad tym. Trenuje od 13 roku życia, więc myślę, że spokojnie już raz przebiegłam taka długość ;)

Co robiłaby Pani teraz, gdyby w Pani życiu nie było bieżni?
Na pewno studiowałabym dziennie, bo miałabym na to czas. W tej chwili studiuję zaocznie. Jest wiele ciekawych zajęć, w których próbowałabym własnych sił.

Królowa bieżni

fot. Bartek Wutke

Źródło: https://www.iswinoujscie.pl/artykuly/5836/