Paulina Olsza: Pani pierwszym trenerem był Janusz Walkowiak, który uchodzi nie tylko za doskonałego łowcę talentów, ale równie wymagającego trenera. Jakie uniwersalne sportowe przykazania, które sprawdzają się do dzisiaj, przekazał Pani p. Walkowiak?
Renata Pliś: Po pierwsze regularnie uczęszczać na treningi. Trener Walkowiak powtarzał, że muszę iść na trening choćby się waliło i paliło. Po drugie - bez pracy nie ma kołaczy. W sporcie na wysokim poziomie talent to nie wszystko. Trzeba ciężko pracować, aby osiągnąć znaczący sukces sportowy. Ponadto trener Walkowiak nauczył mnie tego, że do sportowego sukcesu powinno sie dochodzić małymi krokami. Najpierw małe sukcesy, następnie większe. Każdy dobry osiągnięty wynik motywuje do dalszej pracy.
Przygotowuje się Pani do Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Myśli Pani o najwyższych laurach czy traktuje Pani swój występ jako pierwszą próbę na imprezie tego typu?
Aktualnie jestem już po przygotowaniach. Cały rok ciężko trenowałam przygotowując się do sezonu. Zimę (grudzień, styczeń) spędziłam w RPA trenując w upałach, co zaowocowało wysoką formą na hali. Następnie pod koniec marca byłam w USA (Colorado Springs), a w maju we Francji (Font-Romeu), gdzie również szlifowałam formę. Minimum na IO wynosi 4.07.00, dwa lata temu pobiegłam 4.10.60.W tym roku najszybciej udało mi sie pobiec w Warszawie jedynie 4.12.50, więc nie osiągnęłam minimum. Początkowo w pierwszych startach ciężko było mi się odnaleźć na bieżni. Na szczęście tydzień temu na Mistrzostwach Polski seniorów (4-6 lipiec)zdobyłam srebrny medal, przegrywając z Sylwia Ejdys, która ma juz minimum na IO, i wygrywając z Anna Jakubczak - dwukrotną finalistka Igrzysk Olimpijskich. W tej chwili podtrzymuje formę, gdyż prawdopodobnie wystartuję za tydzień w Barcelonie, gdzie będę miała ostatnią szansę na zdobycie minimum. Jeśli zrobię minimum i pojadę do Pekinu, swój występ potraktuję jako wielką sportową przygodę oraz lekcję, z której wyniosę naukę na przyszłość (być może na kolejna olimpiadę).