Przypomnijmy krótko, że sednem sprawy jest fakt przebudowy w 2011/2012 r. za kwotę ok. 41 mln. złotych mostu na Wyspę Karsibór. Pierwotnie most miał kosztować 27 mln. złotych. Jednak z rozstrzygnięcia przetargowego wynikło, że koszt wyniesie ok. 41 mln. Inwestycję w całości zapłacono z pieniędzy miasta. Miasto nie skorzystało wówczas z żadnych środków unijnych. Prawda jest chyba taka, że zaniedbano katastrofalny stan mostu i po prostu trzeba było go robić szybko, więc zostały tylko pieniądze miasta. Bardzo duże pieniądze i na tamte czasy i na dzisiaj też.
Temat jest długi i zawiły, ale trzeba powiedzieć wracając do historii, że projekt wykonawczy tego mostu został mocno zmieniony w stosunku do projektu pierwotnego wykonanego przez inż. Hołowatego, a zakres inwestycji pomniejszony - za to kwota, którą miasto zapłaciło za tą inwestycję została taka sama jak z pierwotnego projektu, z szerszym zakresem. W tle sprawy majaczą podpisy różnych osób pod dokumentami poświadczające różne sprawy w sposób niewłaściwy w ocenie skarżącego się mieszkańca Świnoujścia.
"Cytat: Umowę z wykonawcą Polimex-Mostostal Zakład Budownictwa Szczecin podpisano dnia 15 grudnia 2010 r. W dniu 18 stycznia 2011 r. wykonawca inwestycji złożył propozycję wykonania projektu zamiennego. 8 lutego 2011 r. autor projektu dr. inż. Janusz Hołowaty nie wyraził zgody na wprowadzenie zmian proponowanych przez wykonawcę jako niezgodnych z warunkami technicznymi projektu. Pomimo tego Prezydent Świnoujścia wydał zezwolenie na budowę mostu. Na początku 2011 r. zawiadomiono prokuraturę rejonową o popełnieniu przestępstwa ponieważ wydane przez Prezydenta Miasta Świnoujścia pozwolenia na budowę i zatwierdzenie nowego projektu architektoniczno-budowlanego mostu było niezgodne z prawem i jest nieważne" - czytamy na stronie Wikipedii przy tym temacie.
Pan Roman walczy samotnie od lat, żeby udowodnić, że most został wybudowany nie tylko dużo za drogo, co do zrealizowanego projektu, nie tylko w sposób w jego ocenie niezgodny ze sztuką budowy takich mostów, ale i zagraża prawidłowej długoletniej eksploatacji, bo przecież takie inwestycje robi się raz na kilkadziesiąt lat.
Sprawa dotyka bezpośrednio prezydenta miasta Janusza Żmurkiewicza oraz jego współpracowników, stąd też budzi u prezydenta dużą irytację. Niedawno prezydent publicznie to znowu komentował dyskredytując działania pana Romana, ale i sugerując zakończenie tematu. Nic bardziej mylnego. Okazuje się bowiem, że sprawą zainteresowane zostało Ministerstwo Rozwoju, które przedłużyło czas szczegółowej analizy prawnej zgromadzonego materiału dowodowego w tej sprawie do 30 października.
Pan Roman wierzy więc nadal, że zwycięży prawo i zatriumfuje sprawiedliwość, bo według niego pieniądze publiczne nie mogą być topione w błocie.