Dr Józef Pluciński • Piątek [26.12.2008, 15:27:35] • Świnoujście
Mróz i ideologia

Skuty lodem Zalew Szczeciński( fot. Archiwum
)
Opisane w poprzednim odcinku kłopoty z zimą nie były tylko naszym, lokalnym udziałem. Bardzo ostra i długa zima 1963 roku dała się we znaki w całym kraju, a słupek rtęci opadał nawet poniżej - 36 ºC. Nie lepiej zresztą było, w wielu jeszcze innych krajach europejskich, ale w Polsce spowodowała ona bardzo duże zakłócenia funkcjonowania gospodarki i codziennego życia. Oparta na węglu kamiennym energetyka w warunkach paraliżu komunikacyjnego spowodowanego mrozem, kiepską organizacją i katastrofalnym wyposażeniem technicznym, całkowicie się rozsypała. Opału zabrało nie tylko dla ciepłowni i zakładów, ale nawet dla parowozów ciągnących wagony z węglem.
Winę za załamanie gospodarki kraju, złożono na „zimę stulecia” oraz na słabą mobilizację załóg i aktywu. Poleciało ze stołków kilka osób na szczeblu powiatów i spokój. Nie wyciągnięto z tego żadnych nauk i w 16 lat potem, na przełomie 1978 i 79, scenariusz „zimy stulecia” powtórzył się, tylko z jeszcze gorszymi skutkami, nie tylko gospodarczymi, ale też politycznymi.
W roku 1978, już całkiem wyraźne były symptomy kryzysu gierkowskiej koncepcji gospodarczej, która, jak pamiętamy, miała nas doprowadzić do tego „by Polska rosła w siłę a ludzie żyli dostatniej”. Jednym z objawów załamania, były braki w zasadzie wszelkich towarów, sklepy, w których sprzedawano mięso i przetwory po wyższych „komercyjnych” cenach, czasowe wyłączenia prądu, wszechobecne kolejki pod sklepami. Szczególnie dokuczliwe i groźne w skutkach, okazały się ograniczenie dostaw surowców niezbędnych dla energetyki – koksu i węgla. Tuż przed nadejściem zimy, wprowadzono surowy zakaz tworzenia zapasów opału, na okres dłuższy niż kilka dni.
No i w takiej pełnej ograniczeń i limitów rzeczywistości, już w grudniu 1978 roku nadeszła śnieżna i bardzo mroźna zima. Trwała ona tu na Pomorzu Zachodnim, praktycznie od połowy grudnia 1978 r. do początków kwietnia 1979 r. Szczególnie mocno na tym terenie dała się ona we znaki, w okresie od 22 grudnia do 7 stycznia. W okresie przełomu roku, także w Sylwestra, było nawet Świnoujście, przez dni kilka, najzimniejszym punktem w kraju. Temperatura przekraczała wówczas – 25 ºC .

Poruszanie się w śniegu i mrozie na otwartym terenie było ogromnie utrudnione.( fot. Archiwum
)
Jaka była sytuacja w mieście? Zdecydowanie zła. Już w dniach poprzedzających święta Bożego Narodzenia, w wielu częściach miasta, szczególnie w blokach, znaczna ilość mieszkań pozbawiona była ogrzewania. Ograniczenia w dostawach ciepła, plus porozbijane drzwi wejściowe i okna w blokach, były przyczyną masowego wręcz pękania grzejników i przewodów cieplnych w budynkach. To z kolei prowadziło do odłączania ich od systemu grzewczego. Do tego dochodziły awarie kiepsko izolowanych, cieplnych magistrali. Reakcja mieszkańców owych blokowisk była prosta, włączano grzejniki elektryczne i gazowe, co skutkowało przeciążeniem sieci elektrycznej i wyłączeniami prądu. Gazu zaś brakowało ze względu na brak dostaw węgla. Wieczór wigilijny w bardzo wielu mieszkaniach trzaskały grzejniki t.zw. „panele” w związku z czym spędzano go pod kołdrami, przy świeczkach, o które też w owej sytuacji tak łatwo nie było. Mieszkańcy budynków t.zw. „starego budownictwa”, w których były piece, spalające wtedy wszystko, co się dało, stanowili w tych warunkach, swoistą arystokrację.
Nie na wiele zdawały się rozliczne odprawy i narady, mobilizacje załóg, jak też „rzucanie” do odśnieżania wojska, więźniów i kogo się jeszcze dało. Naprawy sieci cieplnej i wodociągowej wykonywały, powoływane naprędce brygady, składające się z pracowników zakładów produkcyjnych i usługowych, które i tak, w związku z ograniczeniami, lub wyłączeniem energii elektrycznej i ciepła, nie pracowały. I aczkolwiek ofiarność tych ludzi i skuteczność prac były naprawdę duże, noc Sylwestrową, spędzali świnoujścianie przeważnie przy świetle świec i w zimnych mieszkaniach. Podobnie jak w Wigilię plagą były pękające grzejniki i rury wodociągowe.