Na pierwszy rzut oka sytuacja może wyglądać jak zwykłe wykroczenie drogowe – kierowca Renault wjeżdża na chodnik i go blokuje. Jednak patrząc uważniej, widać obok windę – zapewne dla osób z niepełnosprawnościami – prowadzącą do apartamentowca. To właśnie w tym celu pojazd zatrzymał się w miejscu niedozwolonym, bo… innego wyjścia najzwyczajniej nie było.
Problem jednak leży głębiej – nie w kierowcy, lecz w braku odpowiednio zaprojektowanej infrastruktury. Kiedyś nikt nie pomyślał, że przy takim obiekcie będzie potrzebna przestrzeń umożliwiająca bezpieczny dojazd, wysadzenie osoby niepełnosprawnej, a jednocześnie pozostawienie przejścia dla pieszych. Nie ma zatoczki, nie ma szerokiego chodnika. Jest za to ciasno, nieprzyjaźnie i konfliktowo.
– Z jednej strony trzeba zrozumieć potrzebę pomocy osobom niepełnosprawnym. Z drugiej – takie sytuacje pokazują, że miasto powinno wcześniej przewidzieć tego typu potrzeby, zwłaszcza w dzielnicy nadmorskiej, gdzie apartamentowce i hotele powstają jak grzyby po deszczu – komentują przechodnie, którzy nie mają gdzie się przecisnąć, kiedy na chodniku parkuje samochód.
Ten przykład pokazuje, że planowanie przestrzeni publicznej nie może odbywać się w oderwaniu od realnych potrzeb użytkowników – zarówno tych na wózkach, jak i tych na własnych nogach. Bez zmian i interwencji urzędników, to piesi – zamiast kierowców – będą musieli schodzić na jezdnię.