Dr Józef Pluciński • Środa [18.03.2009, 08:07:44] • Świnoujście

Morscy ratownicy

Morscy ratownicy

Rozbitkowie i nadchodząca pomoc, rycina 1872 r.( fot. Archiwum )

Inspiracją do opublikowania tego materiału na portalu internetowym, była informacja o uroczystym otwarciu stacji ratownictwa brzegowego w Świnoujściu na Basenie Północnym. Jako historyk za swój obowiązek uważam, w wypadku jeśli pozwalają na to informacje, pokazanie zjawiska w perspektywie historycznej. Tyle tytułem wprowadzenia.

Jak długo ludzie wypływają na morze, tak długo mimo udoskonaleń technicznych i zastosowanych środków ostrożności łączy się z tym pewne, nieuchronne ryzyko. I oczywiście, od kiedy zdarzały się morskie wypadki i dramaty, tak dawno byli też ludzie, którzy z narażeniem własnego życia nieśli pomoc ginącym na morzu
Okoliczne wody do bezpiecznych nie należały, stąd też stosunkowo wcześnie, niemal w okresie powstawania portu u ujścia Świny, podejmowano działania dla zorganizowania ratownictwa morskiego. Naturalnie w lokalnym, przybrzeżnym wymiarze. Miało to początkowo charakter spontanicznego „skrzykiwania się” w przypadkach wymagających podjęcia zespołowej akcji. Ludźmi, którzy w owej potrzebie, w pierwszym rzędzie do akcji stawali, byli miejscowi rybacy oraz piloci portowi i przybrzeżni, a więc ci najlepiej znający okoliczne wody. Z czasem, sprawy te zostały w jakimś stopniu zorganizowane. W zakres obowiązków miejscowych pilotów weszło ratownictwo morskie, za co zresztą otrzymywali niewielką „premię ratowniczą”. Na wieży obserwacyjnej pilotów zawisł dzwon przywołujący w razie potrzeby ratowników; łodzie pilotów były podstawowym sprzętem ratowniczym, a akcją dowodził zwykle komandor pilotów.

Morscy ratownicy

Ratowników początkowo rekrutowano głównie spośród miejscowych rybaków. Rybak z pocz. XX w. ( fot. Archiwum )

Z czasem te działania uzyskały uznanie i poparcie państwa. W 1803 roku na polecenie króla pruskiego Fryderyka Wilhelma III zamówiona została u znanego wówczas, angielskiego budowniczego łodzi Greatheda’a specjalna łódź ratownicza, która w czerwcu 1804 roku została przekazana do Świnoujścia. Tutaj wstawiono ją do specjalnie na ten cel wzniesionej szopy w niewielkim oddaleniu od brzegu morza tuż przy ówczesnej stacji pilotów. Łódź jak na owe czasy była faktycznie majstersztykiem. Wykonana z bardzo trwałych gatunków drewna, 10 metrów długości, 3 metry szerokości, mogła pomieścić do 30 osób. Górne krawędzie burt, tak wewnętrzne jak i zewnętrzne, wyłożone były kilkucentymetrową warstwą korka. Napęd stanowiły wiosła, ale możliwym było też ustawienie masztu i żagla. Jednostka ta była pierwszą specjalnie zbudowaną i służącą ratownictwu, na terenie nadmorskich państw niemieckich. Miejscowym ratownikom służyła długie lata a pieczę nad nią sprawowało powstałe ok. 1820 roku Bractwo Brzegowe.

Morscy ratownicy

Ratownicy na wschodnim falochronie w akcji. Rycina C. Salmana, ok. 1870 r.( fot. Archiwum )

Bractwo skupiało w swych szeregach najbardziej doświadczonych pilotów, rybaków, kapitanów i żeglarzy, którzy swą służbę pełnili honorowo. Przystąpienie do tego ekskluzywnego stowarzyszenia wymagało nieposzlakowanej opinii, sprawdzonej odwagi osobistej i akceptacji całej drużyny. W mieście tak ściśle z morzem związanym, udział w Bractwie był bowiem prawdziwą nobilitacją. Komandor Bractwa wybierany był na cztery lata. W czasie akcji ratowniczych, jego poleceniom mieli obowiązek podporządkować się kapitanowie wszystkich stacjonujących w porcie statków ( także obcych bander ), zwierzchnicy służb morskich i instytucji cywilnych. Nie do pomyślenia wręcz było nie udzielenie pomocy materiałowej czy technicznej, niezbędnej ratownikom. Komandor choć pełniący swą funkcję honorowo miał też swoje stałe miejsce w kościele, udział w deputacjach witających gości miasta, w tym także koronowanych, wreszcie prawo do wyfasowania, za królewskie pieniądze, paradnego munduru i szpady. Członkowie Bractwa wraz z pilotami sprawowali też opiekę nad wiszącym w kościele Chrystusa Króla modelem statku, naprawiali go i konserwowali.
Tak zorganizowana służba ratownicza, funkcjonowała tu przez szereg lat i przyczyniła się w licznych akcjach do uratowania wielu, wielu istnień ludzkich, nie tylko w katastrofach morskich, ale także podczas powodzi a nawet pożarów. Z czasem świnoujscy ratownicy dysponowali trzema stacjami brzegowymi z łodziami i niezbędnym w ratownictwie sprzętem, zakupionym za uzyskane opłaty z tytułu ratowania statków i ładunków oraz z dotacji państwowych.

Źródło: https://www.iswinoujscie.pl/artykuly/8842/