Właśnie te dwa słowa z tytułu były najważniejszymi słowami środy (22.08) na Famie. Zaczęło się od poważnej dyskusji w Scenie, a skończyło na szalonej zabawie w plenerze ogródka restauracji „Konstelacja”. Ważnym tematom nie przeszkadza klimat letniej, pełnej młodzieńczego temperamentu imprezy. Gdzie to możliwe? Tylko w Świnoujściu, podczas Famy!
Wszystko zaczęło się od spotkania w gronie autorytetów. Mariusz Urbanek oraz Paweł Dunin – Wąsowicz powrócili w dyskusji do klimatu Tyrmandowskiej Warszawy. Dla słuchaczy ze słabszą wyobraźnią przygotowali nawet „pomoc naukową” w postaci krótkiego filmu prezentującego stolicę z tamtych lat. W tym kontekście rozmawiali o najważniejszych momentach życia Tyrmanda oraz o jego najważniejszych książkach, przede wszystkim o kultowej powieści „Zły”.
fot. Sławomir Ryfczyński
Dyskusja w „Scenie” okazała się być jedynie przygrywką do tego co przygotowali pomysłodawcy famowskiego cyklu zatytułowanego „Miejsca Literatury”. Kolejnym, doskonałym jak się okazało by rozmawiać o twórczości autora „Złego” był ogródek restauracji „Konstelacja”. Na potrzeby organizacji spotkania poświęconego Tyrmandowi miejsce to zupełnie zmieniło wygląd. W ogródku przygotowano scenę, dla której niesamowitą, naturalną scenografię stanowiła bujna roślinność Parku Zdrojowego. Ale nie o roślinach powinniśmy mówić w pierwszej kolejności. Setki słuchaczy przyciągnęło do „Konstelacji” nazwisko legendy polskiego jazzu. Jan Ptaszyn Wróblewski zagrał na tym wieczorze poświęconym twórczości Tyrmanda. Przy okazji Famy do wielu po raz pierwszy dotarła wiedza o wielkiej miłości Tyrmanda do muzyki jazzowej. Zauroczenie pisarza tą muzyką zaowocowało książką pt. „U brzegów jazzu”. Jej fragmenty przeplatały się tego wieczoru z muzyką na żywo.
fot. Sławomir Ryfczyński
Prowadzącym i lektorem w jednej osobie był znany bywalcom Famy Wojciech Kowalski.
fot. Sławomir Ryfczyński
Oczywiście, wobec obecności Jana Ptaszyna-Wróblewskiego grzechem byłoby nie zorganizowanie koncertu tego saksofonisty - legendy polskiego jazzu. Wróblewski od początku wczuł siew klimat Famy i zapowiedział swój występ jako „koncert wielkiej orkiestry symfonicznej im. Zyty Gilowskiej”. Bohaterowi wieczoru na scenie towarzyszył Paweł Kowalski na banjo, a w repertuarze duetu znalazły się polskie i zagraniczne standardy jazzowe, łącznie z niezapomnianymi utworami Louisa Armstronga. Ptaszyn-Wróblewski zaprezentował publiczności również amerykańską i polską klasykę filmową, także piosenki z filmów 20-lecia międzywojennego. W cudownych okolicznościach przyrody, pięknym letnim wieczorze utwór „What a wonderfull Word” zabrzmiał szczególnie prawdziwie.
fot. Sławomir Ryfczyński
Na tym utworze, muzycy planowali zakończyć koncert ale nie obeszło się bez kilku bisów.
Dyskusja o literaturze, fantastyczny koncert i zbliżająca się północ… Wydawało się, że impreza zaraz się zakończy. Ale tym razem tradycyjny jazz okazał się muzyką zbyt taneczną aby się rozejść. Przed sceną rozpoczęła się zabawa i trwała do późnej nocy. To był fantastyczny, pod wieloma względami wieczór.
fot. Sławomir Ryfczyński
Przy idealnej pogodzie scena w plenerze okazała się najlepszą z możliwych lokalizacji. Muzycy, którzy pociągnęli jazzowe granie do nocy okazali się świetnymi instrumentalistami. O gwieździe i jego zespole już nawet nie wspomnimy po raz kolejny. Światowa ekstraliga jazzu! Koncert nawiązał do wielkich tradycji jazzu na Famie gdzie rodziły się wielkiego formatu gwiazdy. A przecież to dopiero 42 Fama…
Koncert wspaniały, atmosfera również, świetny band famowski, miejsce koło Konstelacji pięknie oświetlone idealne do nocnych koncertów. Famowicze pięknie sie bawili. Brawo.
ale powiedzcie mnie ludziska, dlaczego ja mieszkając naprzeciwko domu kultury, musze od poczatku Famy znosć ten potworny łomot, /walenie w bębny/do puznej nocy, ani dzieci połozyć spac bo się budzą, ani otworzyc okno, a wyjscie jest proste jak konstrukcja cepa, dac " trenowac muzykom"od podwórka, może jak urzednicy dostaną krecka od tego walenia to ktoś przyjdzie po rozum do głowy i zrozumie, ze nie kazdy lubi godzinami słuchac
"łomotu' jednej frazy!!
„koncert wielkiej orkiestry symfonicznej im. Zyty Gilowskiej”. I nie wiem czy to orkiestra jest im Zyty Gilowskiej czy sam koncert. A w ogóle to chciałbym się dowiedzieć czym się ta pani tak mocno przysłużyła muzyce, że cały koncert jest jej imieniem ? A może to jakaś zbieżność nazwisk ? Proszę o oświecenie.
Na Banjo Paweł Tartanus to tak gwoli ścisłości :) Doskonały koncert. ...świetne miejsce na plenerowe koncerty z wyższej półki :)
Koncert wspaniały, atmosfera również, świetny band famowski, miejsce koło Konstelacji pięknie oświetlone idealne do nocnych koncertów. Famowicze pięknie sie bawili. Brawo.
ale powiedzcie mnie ludziska, dlaczego ja mieszkając naprzeciwko domu kultury, musze od poczatku Famy znosć ten potworny łomot, /walenie w bębny/do puznej nocy, ani dzieci połozyć spac bo się budzą, ani otworzyc okno, a wyjscie jest proste jak konstrukcja cepa, dac " trenowac muzykom"od podwórka, może jak urzednicy dostaną krecka od tego walenia to ktoś przyjdzie po rozum do głowy i zrozumie, ze nie kazdy lubi godzinami słuchac "łomotu' jednej frazy!!
„koncert wielkiej orkiestry symfonicznej im. Zyty Gilowskiej”. I nie wiem czy to orkiestra jest im Zyty Gilowskiej czy sam koncert. A w ogóle to chciałbym się dowiedzieć czym się ta pani tak mocno przysłużyła muzyce, że cały koncert jest jej imieniem ? A może to jakaś zbieżność nazwisk ? Proszę o oświecenie.
aleś napisał gościu.. nikt tego nie rozumie może oprócz Ciebie
Wyłącznie dla Jana Ptaszyna Wróblewskiego i Pawła Tartanusa. Natomiast chlać wódę całą Famą do Ptaszyna to jakoś mało zabawne.