Tym razem użycie takiego zwrotu może nie wystarczyć.
Według ostrożnych prognoz nowy rój może wykazać się aktywnością od 100 do 300 meteorów na godzinę. Jednak optymiści po cichu mówią nawet o 1 tys. zjawisk.
- Z takimi rojami nigdy nic nie wiadomo - mówi Przemysław Żołądek, prezes Pracowni Komet i Meteorów. - To świeża materia i dopóki przez nią nie przelecimy, nie będziemy mogli w 100 proc. stwierdzić, które z prognoz dotyczących liczby spadających gwiazd okażą się trafione. Może czekać nas spektakularne widowisko, a może być z tego kosmiczny niewypał - dodaje.
Maksimum Kamelopardialidów Majowych przewidywane jest na poranek 24 maja o 8.30-9.40 czasu polskiego. To oczywiście działa na niekorzyść obserwatorów w Polsce, bo w tym czasie na niebie będzie już świecić słońce.
- Nie należy się tym jednak bardzo przejmować. Rój należy obserwować nie tylko w czasie maksimum, ale też przed i po nim. Może się okazać, że przed lub za głównym strumieniem cząstek znajduje się mniejszy, o którego istnieniu nie mamy pojęcia.
Może być też tak, że osoby liczące czas maksimum po prostu się pomyliły - radzi Żołądek, jeden z najbardziej doświadczonych obserwatorów meteorów w Polsce.
Kamelopardialidy to rój wolny, meteory osiągną w atmosferze prędkość "ledwie" 15 km/s (te najszybsze lecą z prędkością 72 km/s). To kolejna po spodziewanej częstotliwości zjawisk dobra wiadomość dla obserwatorów spadających gwiazd.
Aby je zobaczyć, wystarczy znaleźć ciemne miejsce i wygodnie się położyć. Potem pozostaje tylko czekać...
źródło: Pracownia Komet i Meteorów
Pracownia Komet i Meteorów - z czego oni to robią? Z gliny czy z jakiegoś żelastwa?
To wina tuska zgadzam się z poprzednikiem.
To wina tuska.
Zaćmienia niewidoczne, meteory w dzień... my to mamy pecha :P