POGODA

Reklama


Wydarzenia

Paulina Olsza • Poniedziałek [03.03.2008, 01:50:00] • Świnoujście

30 lat w biegu

30 lat w biegu

fot. Artur Kubasik

Gdy zakładali klub, sport był dla młodzieży szansą na wyrwanie się z szarej rzeczywistości i obietnicą wyników w duchu walki fair-play. Po 30 latach, gdy prowadzone przez nich archiwa napęczniały od notatek prasowych, dyplomów i zdjęć oni nadal trenują i próbują nauczyć się funkcjonować w czasach, w których sport to także reklama i marketing. Zapraszamy na wywiad z założycielami Międzyszkolnego Klubu Lekkoatletycznego Maraton – Jerzym Łapińskim i Januszem Walkowiakiem.

Paulina Olsza: Jak doszło do założenia klubu?

Jerzy Łapiński: W 1977 zarząd główny Szkolnego Związku Sportowego postanowił przywrócić do życia przepis umożliwiający zrzeszanie się w klubach sportowych, co zostało zakazane w latach ’50. Zaczęliśmy więc rozważać możliwość założenia klubu gdy tylko dowiedzieliśmy się o zmianie prawa.

Janusz Walkowiak: Zanim założyliśmy Maraton, przez rok pracowałem dla Pomorza Stargard, z którego wyrzucono mnie za brak wyników – wymagano ode mnie, abym w 12 miesięcy wychował 33 mistrzów Polski, co było niemożliwością. Na pojedynczy medal mistrzostw kraju trzeba czasami czekać nawet kilkanaście lat. Na początku było nas więc czterech – każdy w jakiś sposób związany był ze sportem, ale drzemała w nas chęć pracy na własny rachunek, na logicznych zasad, które sami byśmy ustalili. 30 lat temu byłem świeżym absolwentem kierunku trenerskiego, nie chciałem pracować w żadnej innej dziedzinie niż lekkoatletyka. Skąd wzięła się nazwa? Jurek pracował przy organizacji maratonów w Dębnie, które było polską stolicą tej dyscypliny, a ja jako pierwszy w naszym klubie pobiegłem taki dystans. Słowo „maraton” łączyło nas od początku i tak pozostało. Jerzy Łapiński: 22 lutego 1978 roku na zebraniu Szkolnego Związku Sportowego w Świnoujściu zgłoszono inicjatywę i zapisano ją w protokole.

Jakie trudności napotykali Panowie na samym początku?
J.Ł.:
Oboje pracowaliśmy w szkołach, więc nie mieliśmy problemów z korzystaniem ze szkolnych boisk, inaczej jednak miała się sprawa, gdy chodziło o treningi na stadionie.
J.W.: Dzieciaki nie mogły biegać po trawie, co bardzo nas dziwiło, bo treningi wieloskoków muszą się odbywać na miękkim podłożu, a nie na bieżni. Sprawa opierała się kilka razy o prezydenta, byliśmy wyganiani przez pracowników OSiR-u. Dochodziło nawet do sytuacji, gdy z płyty boiska przepędzony został Tomasz Jędrusik – ówczesny mistrz świata juniorów, reprezentant Polski na olimpiadzie w Seulu i Atlancie i Maciek Pawłowski, który brał udział w mistrzostwach kraju. Stwierdziłem wtedy, że obydwoje ci zawodnicy są razem więcej warci transferowo niż zarząd, prezes i cała drużyna Floty, która grała wtedy w okręgówce. Nie mogłem zrozumieć faktu, że dwaj reprezentanci kraju są traktowani gorzej niż chłopcy w koszulkach z nazwą drużyny. Trenowaliśmy więc w niedzielę, bo wtedy pracownicy OSiR-u mieli wolne. Problem zakończył się wraz z objęciem stanowiska dyrektora OSiR-u przez Ryszarda Gaca.

Kiedy poczuli się Panowie po raz pierwszy docenieni jako trenerzy?
J.Ł.:
Mam podpisy wszystkich prezydentów miasta, którzy wyrażają swój podziw dla mojej pracy. Śmiejemy się czasami, że treść ta sama, tylko podpis inny. Największą satysfakcję odbieram na wyjazdach, gdzie czuję uznanie kolegów trenerów, którzy pochodzą i chwalą nas za to, że odwalamy kawał dobrej roboty.
J.W.: Od wielu lat jeździmy z naszymi zawodnikami na biegi uliczne do Dębna. Dwa lata temu, gdy podsumowywano wyniki osiągnięte przez 25 lat tej imprezy okazało się, że Jurek Łapiński zdobył ze swoimi zawodnikami najwięcej medali. Pierwszy raz poczułem satysfakcję zawodową, gdy ujrzałem w Kurierze Szczecińskim informację, że mój wychowanek, Jarek Specjalski, zdobył medal Halowych Mistrzostw Polski w Zabrzu. Wzmianka miała wielkość malutkiego znaczka sportowego, ale bardzo mnie ucieszyła.

Co Panowie czują widząc swoich wychowanków na stadionie lub na podium?
J.Ł.:
Jest to przede wszystkim stres, zazwyczaj pozytywny, chociaż nie ukrywam, że przez tego rodzaju nerwy już dwa razy wylądowałem w szpitalu.
J.W.: Ja w czasie startów swoich wychowanków potrafię być bardzo niemiły, bo od środka zżera mnie stres. Gdy zawodnicy stoją już na podium odczuwam wielką ulgę. Najpiękniejsze w tej pracy jest to, że nasze dzieciaki wiedzą, że są stąd i nawet, gdy opuszczają już Świnoujście to zachowują pamięć o klubie, przyjeżdżają na spotkania, czy to oficjalne, czy prywatne, jak np. moje urodziny, na których frekwencja wyniosła prawie 100%. To jest dla mnie sygnał, że doceniają moje starania. Cały czas mówimy jednak o medalistach, a prawda jest taka, że dzięki MKL Maraton kilkadziesiąt osób pozostało też w sporcie jako absolwenci AWF-ów. Uczą teraz WF-u w szkołach, trenują. To są ludzie, którzy nie biegali tak szybko jak Tomek Jędrusik czy Renata Pliś, ale też zdobywali medale na mistrzostwach kraju.

Jak odkrywa się sportową perełkę?
J.W.:
Na szkolnych zawodach, najczęściej w szkołach podstawowych. Ważne jest także to, aby rodzice zdawali sobie sprawę z talentu swojego dziecka i tego, jak bardzo mogą mu zaszkodzić nie puszczając je na trening za karę.
J.Ł.: Na koniec sezonu zawsze organizowaliśmy spotkania z rodzicami naszych zawodników. Ci, którzy usłyszeli o swoim dziecku w większości zostawali z nami. W dobie komputeryzacji dzieciaki uciekają od wysiłku fizycznego w zastraszającym tempie, dlatego ważne, aby rodzice nie przeszkadzali swoim pociechom w ich pasji.

Trener to kat czy psycholog?
J.Ł.:
W życiu nie miałem nic wspólnego z katem, chociaż dla mnie odpowiedź na pytanie „Kiedy następny trening?” jest zawsze jednoznaczna. Jutro.
J.W.: Ja pełnię rolę kata, Jurek rzeczywiście jest bardziej psychologiem. Staram się być konsekwentny i wymagający, treningi odbywają się nawet w deszczu czy w czasie wichur. Wiąże się to z tym, że gdy sam trenowałem w młodości nie było dla mnie przeszkody do odbycia treningu, biegałem nawet o 23 po powrocie ze szkolnych wycieczek. Gdy ktoś mi mówi, że nie wyrobił się z treningiem to wiem, że jego droga do medalu będzie bardzo długa, tym dłuższa, im mniej od siebie wymaga. Wyjątek to kontuzja – mój szkoleniowiec mawiał, że lepiej dziesięć kilometrów za mało, niż jeden za dużo.

Jakie są plany i marzenia trenerów Maratonu?
J.W.:
Renata Pliś na olimpiadzie – nie następnej, ale już tej. Chciałbym też, będąc już na emeryturze zobaczyć, jak mój następca trenuje zawodników w godnych warunkach – w czystych, pachnących szatniach z lustrem i prysznicem. To nie są żadne wygórowane wymogi, tylko po prostu postęp cywilizacyjny, na który nas niestety nadal nie stać.
J.Ł.: Moje marzenie jest takie – dobry nauczyciel w każdej szkole. Podstawowej, gimnazjum i liceum. Życzyłbym sobie, aby w każdej szkole znajdowała się chociaż jedna osoba, która na sport będzie patrzała tak, jak my 30 lat temu, która byłaby skłonna poświęcić swój czas, kawałek życia dla sportu, trenerstwa i wychowywania kolejnych roczników wspaniałych, utalentowanych ludzi. Chciałbym także na pięknym stadionie móc poprowadzić trening wieloboistów.
J.W.: Mój nieżyjący już kolega Zenon Ciach powiedział kiedyś, że uzna Maraton, gdy usiądzie na trybunie i zobaczy bieg przez płotki. Do takiego biegu potrzeba co najmniej 3 zawodników i 30 płotków, których zdobycie dalej jest dla nas nieosiągalne. Zenon nie dożył tego momentu, ale jeśli odbędzie się kiedyś u nas profesjonalny bieg z 6 zawodnikami i fotokomórką, to podniosę palec do góry i powiem „Zenek, musisz nas uznać”.

Dziękuję za wywiad i życzę następnych 30 lat sukcesów.


komentarzy: 36, skomentuj, drukuj, udostępnij

Twoim Zdaniem

Dodaj Komentarz

Dodając komentarz akceptujesz
Regulamin oraz Politykę prywatności.

Zauważyłeś błąd lub komentarz niezgodny z regulaminem?
 
Oglądasz 26-36 z 36

enoo • Wtorek [04.03.2008, 21:43:02] • [IP: 80.245.176.***]

Przeczytałem cały artykuł i szczerze piekne to jest. Gratuluje z całego serca, czasami można pozazdrościć takich wartości jak przedewszystkim wytrwałość, wiara i determinacja jak widać 30 letnia :)

Gość • Wtorek [04.03.2008, 19:53:40] • [IP: 217.97.193.**]

Nikt sobie nie zdaje sprawy ile serca tr Walkowiak i Lapinski oddali w ten klub i jak wiele mozemy im zawdzieczac!

Gość • Wtorek [04.03.2008, 19:35:40] • [IP: 217.97.193.**]

"nie było dla mnie przeszkody do odbycia treningu, biegałem nawet o 23 po powrocie ze szkolnych wycieczek" -slynna opowiesc trenera ;D zreszta ekipa tr.Walusia wie o co chodzi ;)

Mirek B. • Wtorek [04.03.2008, 16:45:28] • [IP: 194.116.252.**]

Pozdrawiam panów trenerów! Ten czas tak szybko leci a wydawałoby się że jeszcze niedawno pracowałem w Odrze i trenowałem w Maratonie Świnoujście. Zaczynając biegać 30 lat temu nie myślałem że wystartuje w przyszłości w największych maratonach na świecie mn.Londyn, Rzym, Paryż, Chicago, Pekin, Marakesz, Rotterdam, San Diego i wielu innych.

Gość • Wtorek [04.03.2008, 12:35:13] • [IP: 80.245.176.***]

Szacunek dla obu panów!

Gość • Wtorek [04.03.2008, 08:36:52] • [IP: 79.188.200.**]

Kochani Trenerzy !

Gość • Poniedziałek [03.03.2008, 22:28:22] • [IP: 217.97.199.*]

Szacunek dla gości, cieszę się że nie ma złośliwości.

Lars • Poniedziałek [03.03.2008, 20:45:33] • [IP: 213.158.196.***]

Jaaa, to miałem 3 latka jak zaczynali... :) Sport to zdrowie! Brawo i uściski! :)

Gość • Poniedziałek [03.03.2008, 17:17:56] • [IP: 80.245.182.**]

na imprezie bylo grubiutkoooo :)))) udalo sie :P jedzonko itp. pierwsza klasa :)))

Gość • Poniedziałek [03.03.2008, 17:08:50] • [IP: 80.245.183.***]

obaj - nie" obydwoje" obaj - nie " oboje"!! - kto to pisał!

Gość • Poniedziałek [03.03.2008, 16:29:26] • [IP: 88.156.234.***]

aha.

Oglądasz 26-36 z 36
■ Wiesz o czymś o czym my nie wiemy? Napisz! kontakt@iswinoujscie.pl lub wyślij mms na numer 602 657 344 ■ Wiesz o czymś o czym my nie wiemy? Napisz! kontakt@iswinoujscie.pl lub wyślij mms na numer 602 657 344 ■ Wiesz o czymś o czym my nie wiemy? Napisz! kontakt@iswinoujscie.pl lub wyślij mms na numer 602 657 344 ■ Wiesz o czymś o czym my nie wiemy? Napisz! kontakt@iswinoujscie.pl lub wyślij mms na numer 602 657 344 ■ Wiesz o czymś o czym my nie wiemy? Napisz! kontakt@iswinoujscie.pl lub wyślij mms na numer 602 657 344 ■ Wiesz o czymś o czym my nie wiemy? Napisz! kontakt@iswinoujscie.pl lub wyślij mms na numer 602 657 344 ■ Wiesz o czymś o czym my nie wiemy? Napisz! kontakt@iswinoujscie.pl lub wyślij mms na numer 602 657 344
■ 11.00 - Przejście na Plac Słowiański – zamknięcie ul. Armii Krajowej 11.15 - Plac Słowiański Uroczystości pod pomnikiem „Bohaterom Walki o Niepodległość Rzeczypospolitej” z udziałem asysty honorowej, z udziałem władz administracyjnych i samorządowych, służb mundurowych, Orkiestry Wojskowej, pocztów sztandarowych, organizacji, związków, stowarzyszeń, szkół oraz mieszkańców i gości. 1) zajęcie miejsca przez asystę honorową, 2) uroczyste podniesienie Flagi Narodowej na maszt i odegranie Hymnu Państwowego, 3) Apel Pamięci, 4) wystąpienie okolicznościowe Prezydenta Miasta Świnoujście, 5) składanie wiązanek kwiatów przez delegacje pod pomnikiem, 6) koncert Orkiestry Wojskowej pieśni patriotycznych z okazji Święta Narodowego Trzeciego Maja, 7) wyprowadzenie pododdziału honorowego i pocztów sztandarowych, 8) zakończenie uroczystości. ■ Zapraszamy na uroczystość odsłonięcia tablicy pamiątkowej w Świnoujściu, upamiętniającej kapelanów Wojska Polskiego zamordowanych w zbrodni katyńskiej Wydarzenie odbędzie się 05 maja 2025r., o godz. 10:00 w kościele pw. bł. ks. kmdr por. Władysława Miegonia przy ul. Piłsudskiego 43 w Świnoujściu. Tablica poświęcona jest kapelanom różnych wyznań i religii zamordowanym w zbrodni katyńskiej. Na tablicy figurują nazwiska wszystkich dotychczas ustalonych z imienia i nazwiska kapelanów, którzy zostali zamordowani w zbrodni katyńskiej. Tablica jest pierwszą tablicą nad Bałtykiem i pierwszą umieszczoną w kościele należącym do dekanatu Marynarki Wojennej. Z inicjatywy Stowarzyszenia Pamięć Kapelanów Katyńskich takich tablic powstało już 41, nie tylko w Polsce ale również w Stanach Zjednoczonych oraz Londynie. Projekt tablicy wykonany przez pracowników IPN OBUWiM Szczecin, koszty wykonania tablicy ze środków IPN Szczecin. W uroczystości wezmą udział m.in. wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej dr Mateusz Szpytma i dyrektor szczecińskiego Oddziału IPN Krzysztof Męciński ■