Jan Bociąga jest twórcą operującym oszczędnym, wyciszonym głosem i minimalistyczną formą, zredukowaną do najprostszych sugestii. Udowadniając, że rodzajowe ujęcia codzienności, replikowane w powtarzalne moduły to środki, jakimi można zamienić
rzeczywistość wizerunku, w formę abstrakcji. Której język opisu, pozornie tylko porzucając etykę, zamyka się w obszarze estetyki. Która, jest istotnym elementem formalnym warsztatu malarskiego artysty, służąc mu do unifikacji realistycznego postrzegania w kolorystyczny abstrakt.
Zunifikowane formatami i, wywodzącą się z geometrii, zasadą kompozycji, obrazy Jana Bociągi, są pozornie podobnie. Jego prace to jednak wnikliwy opis codzienności, w której poszczególne dni, tygodnie, z których każdy wydaje się być identycznym, tak naprawdę zawierają w sobie zupełnie różne opowieści. Na płótnach, laserunki jak poszczególne dni, nasycają się wzajemnie ukazując esencję codzienności. Formalna subtelność technik malarskich w rodzajowym obrazowaniu rzeczywistości, sytuuje ideowo Bociągę w obszarze filozofii realistycznego malarstwa holenderskich mistrzów codzienności, Vermeera i Halsa. Intymne wnętrza „ukrytych pejzaży” artysty niosą w sobie podobną zasadę ukazywania „zakrytego” jak u Pietera de De Hoocha. Obrazy Bociągi bliskie są temu malarstwu, nie poprzez formalne podobieństwo, ale przez pieczołowicie dokumentowanie, codziennym rytuałem twórczym, przemijania.
Czyniąc prawdziwym bohaterem kolejnych prac własną tożsamość. Ekspresja formy, wybór tematu, melanż malarskich technik są wtórne wobec konsekwentnie prowadzonej kroniki własnego przemijania.
Jan Bociąga poprzez twórczość poszukuje granicy, po przekroczeniu której, powtarzalność artystycznego gestu staje się świadomością biologicznego procesu. Artysta, podobnie jak Opałko zliczający nieskończoność, świadom oczywistej klęski własnego zamiaru, podejmuje wyzwanie pomimo nieuchronności biologicznego procesu, w którym przyszło mu uczestniczyć. Twierdząc, że twórca spełnia się w wierności sobie i konsekwentnym poszukiwaniu ontologicznego sensu, ukrytego w codzienności. Nieuchronność powielania, ciągłość narastania, ale też tracenia, zmusza artystę do gestu niezgody będącego kontynuacją idei „godnego życia”, „człowieka zbuntowanego”, który wiedząc o nieuchronności przemijania, sam podejmuje dzieło dokumentacji tego procesu, zyskując nad nim władzę. Tak jak twórca zyskuje władzę nad rzeczywistością obrazując ją w swoich pracach i poprzez pracę.
Andrzej Pawełczyk
Jan Bociąga to artysta warty uwagi. A ndrzej Pawełczyk to dyrektor MDK do d..y. Rozwala MDK zwaknia pracowników nic nie proponując w zamian.
A co z mozaiką p.Bociągi na basenie przy promenadzie. Podpisałem petycje by ją zachować. Czy nasze władze zamierzają coś zrobić by praca artysty" czyniącego naszą wyspę barwniejszą, ciekawszą, akceptowalną" nie zniknęla jak ta na ścianie amfiteatru? Szkoda, gdyby i ona zniknęła wraz z budynkiem basenu.
Na ostatniej wystawie Mistrza w Galerii Art byłem 4 razy; za każdym razem czułem, że nie" wyczytałem" z obrazów całej ich treści, więc wracałem.To najlepszy malarz z naszego wyspiarskiego regionu, wg mnie metafizyczny, nie tylko formalny, nie ograniczający się do doskonałości warsztatowej. Poniższe idiotyczne komentarze zdradzają ignorancję w dziedzinie sztuki, nawet zdziczenie, prostactwo, są przejawem buty typowej dla głupców niezdolnych choćby do pokory i milczenia, skoro nie rozumiejà oni sztuki. Samo nierozumienie nie jest winą moralną- może być tak, że z domu nie wyniosło się kultury, że w tej kwestii i szkoła zawiodła (bo po wielowiekowym rozwoju malarstwa trzeba się go nauczyć, uformować wrażliwość i poznać pewne kody kulturowe)- ale być dumnym ze swojej ignorancji? Głosić ją jako normalność? Przypomina to szczekanie kundla na lwa.
Chciałbym kiedyś przeczytać jak Artysta Pawełczyk dorabia ideologię do wydruku z programu 'Qbist'
Panie Janie, jest Pan wielkim Artystą. Komentarze są żenujące. Mam nadzieję, że Pan ich nie czyta, a nie ma takich ludzi, którzy Panu je powtórzą. Do komentujących: jesteście na poziomie" majteczki w kropeczki"...
Nie wszystkie odcienie kolorów widzą mężczyźni. w przypadku tego Artysty widzenie kolorów i przenoszenie koloru na płótno jest perfekcyjne. Osoby które mają problemy z widzeniem odcieni kolorów (dyskretny daltonizm tzw częściowy), niech nie przychodzą na wystawę, nie zobaczą całego przekazu Artysty i będą zdawać sprzeczne relacje na forach na temat wrażeń artystycznych. Szanowni Państwo, nie wiem czy wiecie- do dyskutantów poniżej reprezentujących głos na NIE, kolorami się leczy- tylko trzeba je widzieć. Pozdrawiam malkontentów nieczułych na kolor i jego odcienie, współczuję Wam.
Widziałem jeden bohomaz jak nieśli gorzej niż straszny -jakiś koszmar.
Taki zasłuzony artysta i tylko 3 komentarze, a 15 zł miesięcznie i 200.
jak mi zapłaci to i tak nie przyjdę tego oglądać:) brrr
pan Bociąga nam pięknie pędzlem pociąga.
Za darmo nawet nie pójdę.