Kontynuujemy cykl zdjęciowy pod tytułem "Tak było". I wygląda na to, że szybko się nie skończy. Zdjęć mam naprawdę dużo. Nie jestem w stanie dokładnie wszystkiego opisać i zebrać z moich zasobów. Pozwolę więc sobie na pewne skróty.
fot. Andrzej Ryfczyński / archiwum
Powoli zapominamy, jak wyglądały poczekalnie przy promach. Pokażę Wam dzisiaj kilka zdjęć wykonanych ponad pół wieku temu. A także zdjęcia młodsze, bo zaledwie sprzed ćwierć wieku. Specjalnie dla naszych Czytelników swoje archiwum przegląda fotograf Andrzej Ryfczyński.
Kontynuujemy cykl zdjęciowy pod tytułem "Tak było". I wygląda na to, że szybko się nie skończy. Zdjęć mam naprawdę dużo. Nie jestem w stanie dokładnie wszystkiego opisać i zebrać z moich zasobów. Pozwolę więc sobie na pewne skróty.
fot. Andrzej Ryfczyński / archiwum
Kiedy w 1950 roku przyjechałem do Świnoujścia, na wyspę Uznam koło Kapitanatu Portu dostałem się jakąś motorówką, której pilnowały Wojska Ochrony Pogranicza. Moja mama musiała mieć specjalną wizę, na której byłem wpisany jako jej dziecko. Przeprawy na drugą stronę były przy nabrzeżu obok bramy do portu, na wprost przejazdu kolejowego. Wtedy czekanie na przedostanie się na drugi brzeg bywało czasami naprawdę trudne.
fot. Andrzej Ryfczyński / archiwum
Od 1954 roku, kiedy zaczął pływać nowy prom s/s Świnoujście, było już lepiej. Na parowym promie było ogrzewane duże pomieszczenie dla pasażerów. Wizy na wjazd zniknęły. Turystów zaczęło przybywać. Wtedy zdecydowano się na budowę poczekalni, w których z czasem można było kupić coś ciepłego do picia i coś zjeść. Latem sprzedawano tam lody. Po wielu latach wybudowano czwartej generacji 50-metrowe promy czołowe Bieliki, które na pokładzie miały wyznaczone 4 pasy dla samochodów. Podjęto też decyzję budowy nowych nabrzeży wraz z infrastrukturą. Stare poczekalnie po obu stronach przeprawy, w tym słynny okrąglak na Warszowie, we wrześniu 1997 roku został rozebrany.
fot. Andrzej Ryfczyński / archiwum
Był jeszcze jeden budynek murowany, tuż przy starych pomostach promów czołowych przy ulicy Władysława IV. Mało kto wie, że tam w latach 60-tych był zakład wylęgu ptaków. W inkubatorach wylęgało się tysiące pisklaków. Wtedy na obrzeżach miasta, a nawet w centrum, na Hołdu Pruskiego ,mieszkańcy chowali kury nioski. Nikt nie chodził wtedy do sądu z powodu tego, że rano kogut sąsiada mu pieje. Dziś słyszy się takie historie.
fot. Andrzej Ryfczyński / archiwum
Pamiętam pracującą tam młodą blondynkę, sekserkę. Oddzielała kokoszki od kogucików, które sprzedawano za symboliczną złotówkę. Dzisiaj kogucik to odpad i maszyny uśmiercają pisklaka na paszę.
fot. Andrzej Ryfczyński / archiwum
Zapraszam do dzielenia się ze mną wszelkimi informacjami dotyczącymi opisanych dziś historii. Jest to pewien niepisany warunek publikowania moich licznych archiwalnych zdjęć.
Andrzej Ryfczyński
źródło: www.iswinoujscie.pl
Byniu Andrzej i Miroslaw po pracy na relaksie w okronglaku , nie bylo mnie w tedy Pozdrawiam kolegow!!
[IP: 83.23.223.*]Mocny jesteś - ja po dwóch kufelkach nie dałem rady wstać. Dobre mieli piwko, prawdziwe. Dodam że lany z" kija " porter niesamowicie poniewierał degustatorem.
[IP: 83.23.223.*]Mocny jesteś - ja po dwóch kufelkach nie dałem rady wstać. Dobre mieli piwko, prawdziwe.
Pamiętam. Stary Okrągłak. Mój dziadek po pracy w stoczni spijal tam Bosmana.
MIMO ŻE POCHODZE Z POCZĄTKU LAT 70 TO MIAŁEM ZASZCZYT SPRÓBOAC LANEGO PORTERA TYM LOKALU, , , MAX 4 KUFELKI I PO CHŁOPIE, , , ,
Gość • Niedziela [08.03.2020, 16:24:17] • [IP: 178.238.252.***], akurat zabudowywanie wydm mnie nie przeszkadza, jestem nawet za ich przerzedzaniem, aby nie można było skutecznie się na nich ukryć, a wszystko po to, aby polscy wczasowicze po okresie letnim, nie pozostawiali po sobie straszliwego smrodu.
Gość • Niedziela [08.03.2020, 21:23:16] • [IP: 196.244.192.**], gdyby głupota mogła fruwać to ty idioto robił byś za drona.
Stare dobre czasy... A teraz? Chiński syfowirus szaleje
Uridziłam się za Stalina, moi Rodzice na zakup radia i motocykla dostali ze związków zawodowych bon uprawniajacy do zakupu tego towaru. Pamietam dobrze lata 60 i 70. Kolejki po kawe, cytrusy, banany (tylko na swieta) i nylony (pończochy), potem po rajstopy i kozaczki (buty). Pamietam katalogi z banku opieki PKO na paczki z bakaliami, kosmetykami a nawet na krowy i motocykle, pralki, lodówki - wszystko za dolary. Pamiętam Pewexy z wranglerami w cenie przeciętnej pensji.Puste sklepy i kolejki w 1981 i 1988, towary na wypiskę" dla młodych małżeństw", zapisy na pralki automatyczne, kartki na masło, mięso, olej, mleko w proszku, buty i ryż. Pamietam sklepy dla górników, dla wojska, milicji i esbeków. I apteki peweksowskie z lekami, cewnikami i strzykawkami jednorazowego użytku za dolary.
Panie Andrzeju, wierzyć się nie chce, że Pan był w Świnoujściu już w 1950r. (chyba jako niemowlę) Ale mówiąc poważnie, ja też po raz pierwszy przyjechałam z Wielkopolski z rodzicami w czasie wakacji w tym samym roku a za rok moi rodzice postanowili przenieść się na stałe zachęceni przez dalsza rodzinę, ale raczej z powodu choroby mojej mamy. Wole tarczycy leczyło się wtedy" jodowym" nadmorskim kliamatem. Na Warszowie szkoły w1951 jeszcze nie było - więc codziennie przeprawiałam się do Świnoujścia powojennym malutkim promem czołowym, który miał na pokładzie dwa mostki kapitańskie wielkości budki strażniczej, Mieściło się tam koło sterowe i mosiężna rura zakończona tubą, przez którą kapitan podawał po niemiecku polecenie maszynowni;"langsam forwertz". Był to drobny starszy człowiek w znoszonej czapce szypra z nieodłączną fajką w zębach. Nas, dzieciaków najbardziej interesował moment, gdy kapitan otwierał drzwi mostku, by przejść do tego drugiego, z którego pilotował prom w rejsie powrotnym. Ciąg dalszy nastąpi.
Woda słodka z siników była chłodzona w wymienniku ciepła wodą zaburtową. I tyle. Jednak chodzi tu o wspomnienia związane z przeprawą i poczekalniami. Na Uznamie były tam też kasy biletowe kolejowe i Żeglugi, a w okrąglaku raczej mała knajpka. Działo się działo, zwłaszcza nocą.
Następni specjaliści od octu i musztardy. Popatrzcie gnojki na zdjęcia Ryfczyńskiego, popatrzcie na sklep firmowy Wawel, trzeba było popatrzeć jak ludzie byli namawiani do kupna na raty telewizorów w ORSie. Mój ojciec kupił samochód w sklepie Motozbytu czy Polmozbytu czekając kilka miesięcy, a nie był żadnym czerwonym. Ekspertom popieprzyły się czas stanu wojennego z czasami wcześniejszymi. Auta jakie były, takie były, motocykle też. Telewizory i radia też odbierały audycje. Mleko bywało dziwne, nie zawsze wytrzymywało gotowanie.
Przeciez te kolorowe zdjecia to juz lata 90 kiedy mozna bylo auto z zachodu przwiec. Więc nie roztkliwiać się bo czasów z czarno-białych wśród piszących tu nikt nie pamięta. A lata 80 faktycznie cudownie, gdy benzyna na kartki i przed byle Szwedem w Saabie człowiek w swoim maluchu i szarym bez papieru do dupska PRLu czuł się jak dziad. Zdjęcie fajnie obejrzeć ale żyć w tym syfie dzień za dniem nie tęsknię.
13:39:49 Czytaj mądrze mądralo. Promy Wolin i Uznam wyposażone były w trzy cylindrowe silniki duńskiej firmy Volund. Chłodzone były bezpośrednio, powtarzam bezpośrednio wodą zaburtową (morską). Silniki nie posiadały chłodnicy. Pompa chłodząca ssała wodę zza burty i gnała ją w kanały chłodzące silników. Przez to były bardzo awaryjne, ponieważ wraz z wodą pompowany był piach i inne ścierwo. Prom Mielin posiadał dwa silniki Wola Henschel. One chłodzone były wodą słodką, która wcześniej schładzana była w chłodnicy, omywana przez wodę morską. Siadaj i wstydź się motorzysto.
Wszystkie jednostki z napędem spalinowym-miały i będą nadal chłodzone woda zaburtowa.Sprawa może jedynie dotyczyć kingstonow i braku skrzyń lodowych na zimę.To do tego pana co rozpisał się na temat promów WOLIN, UZNAM I MIELIN.
Jak zwykle przy takich okazjach najwięcej do powiedzenia na temat lat 70 i 80 mają osoby urodzone po 1990 roku.
Ale fajne fotki!
Za komuny w sklepach wszystko było ? !! Za Gomułki ser marki" JAKI BĘDZIE" wyparty za Gierka przez ser marki" JAK BĘDZIE".
Do Gość • Niedziela [08.03.2020, 18:00:56] • [IP: 176.221.123.***] Piszesz że to Solidarność, , doprowadziła"?. Poszukaj może informacji o spotkaniu Jaruzelskiego z Dawidem Rockefellerem na 40-leciu ONZ, w 1985 roku. Może to ci otworzy oczy na prawdę o, , przemianach" czyli o przefarbowaniu komuny i, , polskiej" WSI.
Ci którzy zohydzają okres PRL to Ci którym nie chciało się pracować, uczyć a tylko cwaniakować i mądrować
Ocet był pod koniec stanu wojennego, bo chcieli nas wziąć głodem i się przeliczyli. W latach 60-tych i 70-tych było wszystko, bo Polska wszystko produkowała. Był tylko jeden szkopuł. Brak technologii zachodnich powodował, że wiele lepszych produktów trzeba było kupować w peweksach.
Pamietam te piwo, od tylu baru, miedzy czolowymi a przystankiem. Bar tez byl dobry, szyby zaparowane bylo fajnie, a za przejazdem bar mleczny po lewej stronie, chodzilo sie oj chodzilo.Dalej ciastkarnia naprzeciwko Adam i Ewa dalej nic jakas poczta, spozywczak i eldorado, , akwarium'' cos na ten temat moga powiedziec, koledzy ktorzy pracowali w porcie to byly czasy.Pozdrowionko portowiec dla bylych i obecnych ktorzy pamietaja a na pewno pamietaja.
21:42:52 - cóż myśleć - wolny rynek trwa.
Na tym drugim zdjeciu - kolejka na prom marzenie. Szkoda ze teraz takich nie ma. I na marginesie - bylo wtedy ubogo ale to mialo swoj urok. Prostota za ktora tesknie...
Pamiętam drewniane baraki w których żołnierze sprawdzali pozwolenia na przebywanie w strefie przygranicznej.