Rozmowa z Markiem Tomaszem Pawłowskim reżyserem, absolwentem Państwowej Wyższej szkoły Teatralnej, gościem specjalnym przeglądu filmowego Świnokino
Przez całe życie uciekałem. W czasie wojny uciekałem przed Niemcami. W Auschwitz kilka razy uciekłem przed śmiercią. Po wojnie uciekałem przed czerwonymi. Teraz uciekam w świat żeby nie stetryczeć” Tak rozpoczyna swoją ekranową opowieść Kazimierz Piechowski, tytułowy „Uciekinier” z filmu Marka Tomasza Pawłowskiego. Twórca nagradzanego na wielu krajowych i międzynarodowych przeglądach filmowych dokumentu sam przed laty „uciekł” w świat filmowego dokumentu choć by zrobić swoje najlepsze filmy musiał także zostać filmowcem – biznesmenem. Marek Tomasz Pawłowski nie ma złudzeń, że...
M.T. Pawłowski
...Tak, przyznam tu rację; Ludzie chodzą na filmy z lenistwa. Bo o wiele łatwiej jest oglądać niż na przykład czytać.
Dla pana jako twórcy filmów to stwarza chyba komfortową dość sytuację.../?
No tak.. Ale czuję w podtekście pytanie o wartość kina we współczesnej kulturze... Myślę, że możemy się na to obrażać lub nie ale musimy się pogodzić z tą rzeczywistością. Może kiedyś nauczymy się jeszcze czytać i słuchać. Rola reżysera polega na tym by poprzez obraz, poprzez treść, która jest w filmie również uczyć człowieka słuchać. By synchronizować swój przekaz i oddziaływać nie tylko na emocję ale także pobudzać myślenie.
Czy trzeba być fachowcem by wziąć do ręki kamerę ?
Kamera stała się obecnie sprzętem obecnie tak powszechnym , tak dostępnym , że trudno tu o jakieś ograniczanie takiej dostępności. Mało tego , mamy aparaty z funkcją filmowania. Kamery są już powszechnie instalowane w telefonach komórkowych. Dzięki temu każdy może kręcić własne filmy.
I nie obawia się pan w takim przypadku użyć słowa „film” ?
Oczywiście. Istnieje – bo chyba musi istnieć podział. Jest film amatorski. Kręcony dzięki pasji. I jest też profesjonalna produkcja no i tutaj człowiek, który kręci coś i próbuje sprzedać to ludziom w kinie za pieniądze musi być już profesjonalistą. Nie jest najistotniejsze gdzie nauczył się filmowego rzemiosła. Ważne żeby to potrafił.
Kilka lat temu w Świnoujściu padło ostatnie kino. Projekcje są teraz tylko w sezonie. Młodzi ludzie nie mają gdzie szukać tego bakcyla, o którym także tu w Świnoujściu pan mówił..
Nie tylko w Świnoujściu brakuje kina. Zawsze się zastanawiam w takich przypadkach gdzie jest ta prawdziwa przyczyna. Może nie ma zapotrzebowania na kino (?) Może Ci, którzy chcieliby kina są w mniejszości i nie potrafią go sobie wywalczyć .../? Nie wiem. To jest pytanie do władz ale i do samych mieszkańców. Znam takie miasta. Wyjazd do kina to już jest problem To zniechęca. Ale prawda jest również taka, że bardzo wielu ludzi przerzuca się teraz na video, DVD bo to jest wygodne, tańsze. Tylko brak tej magii kiedy gasną światła jest gong, wielki ekran, a wokół nas dziesiątki, setki osób, które przyszły tu w tym samym celu. Z jednej strony jesteśmy w zintegrowanej grupie, a z drugiej, zawsze – sam na sam z filmem. To jest ta magia, której nie znajdziemy w TV ani kinie domowym.
Kręci pan filmy, które może nie za bardzo nadają się do magicznego nawet multikina. Gdzie jest dla nich miejsce?
Wszędzie tam gdzie przyjdzie grupa zainteresowanych odbiorców. Choćby, tak jak dzisiaj w sali Waszego Domu Kultury gdzie mogliśmy sobie także porozmawiać. Może to być w Chicago, Paryżu, Sao Paolo, Nowym Yorku. Jeśli mówimy konkretnie o „Uciekinierze” to był nakręcony na zlecenie i dla Telewizji i to dzięki właśnie telewizji zyskał olbrzymią widownię. Obejrzało go już ponad 2 miliony 100 tysięcy ludzi
Czy dokument przetrwa (są ludzie z pomysłami, którzy wiele miesięcy czekają na to by dostać pieniądze na realizację, ekipę...
To jest skomplikowany temat. Dokument jest tańszy i mniej skomplikowany realizacyjnie od fabuły i teoretycznie łatwiej jest zdobyć na niego pieniądze. Jednak film dokumentalny jest tak szerokim ze swej natury pojęciem, że to tego worka można wrzucić tak naprawdę o wiele więcej.
Moje filmy nie są klasycznymi dokumentami. Przy ich realizacji korzystam z doświadczeń kilku gatunków. Myślę, że jeszcze nie wymyślono nazwy, która oddawałaby właściwie co robię. „Rasowi”
dokumentaliści nie są często w stanie zaakceptować moich propozycji ponieważ z „książkowej definicji” dokument stawiany jest jako forma bliższa reportażowi. Gdy zaś dokument dopełnia fabuła nie pasuje im to. W moim przypadku powstawanie dokumentu wiąże się z takim działaniem, które nie tylko podgląda życie ale także do pewnego stopnia je kreuje. Myślę, ze z czasem wykrystalizuje się taki gatunek, w którym moje myślenie, moje pojęcie o filmie będzie się mogło zmieścić.
Jak doszło do powstania „Uciekiniera”?
Robiłem już wcześniej kilka filmów o tematyce wojennej i historycznej. Współpracowałem także z muzeum w Oświęcimiu. Ta współpraca układała się bardzo dobrze. Byłem nawet zaprzyjaźniony z kilkoma historykami pracującymi dla muzeum. Bohater filmu – pan Kazimierz pojawił się tam dopiero po sześćdziesięciu latach. Nie mógł pokonać tej traumy więźnia. W końcu objawił się także historykom. Reakcja była taka jakby zobaczyli ducha. Historia tej ucieczki była znana ale nie do końca udokumentowana bo brakowało wspomnień samych uczestników. Wszyscy byli święcie przekonani, że żaden już nie żyje. Dostałem informację od historyka muzeum, który był przekonany, że trzeba koniecznie utrwalić ją i opowiedzieć przyszłym pokoleniom.
Na początku musiałem oswoić swojego bohatera ze sprawą bo tai żywy powrót do tamtych czasów był bolesny dla niego. Jednocześnie starałem się przekonać władze telewizji do tego projektu i uzyskać środki finansowe.
Opłaciło się?
Film otrzymał już trzynaście nagród na krajowych i międzynarodowych festiwalach. Obejrzeli go widzowie na wszystkich kontynentach. Cieszy się wciąż dużym zainteresowaniem. Wszędzie tam gdzie pokazujemy ten film wywołuje dyskusje z publicznością.
I jest, mamy wrażenie - innym nieco spojrzeniem na to co nazywamy martyrologią...?
W istocie. Czasy się zmieniają. Zieniają się także zainteresowania młodych ludzi. Trzeba znaleźć sposób i język by dotrzeć tych młodych ludzi, którzy praktycznie nie mają już nic wspólnego z tamtym czasem, nie byli nawet wychowywani tak jak nasze pokolenie - w duchu martyrologi, krzywdy. Dlatego aby czegokolwiek ich nauczyć o tamtych czasach trzeba do nich dotrzeć przez współczesny język, np. filmowy.
W muzeum w Oświęcimiu są już nawet prowadzone w oparciu o mój film specjalne lekcje. Z tego co wiem cieszą się wielkim zainteresowaniem.
A za granicą?
Właśnie po to by dotrzeć także do zagranicznego – często nie znającego tych historii – widza skonstruowałem film który łamie niektóre martyrologiczne kanony. W czasie projekcji w USA usłyszałem nawet taką opinię:
„Wiesz, Ty to zrobiłeś taki amerykański, optymistyczny film”.Ale ani w Brazylii ani Szwecji czy gdziekolwiek gdzie wyświetlam „Uciekiniera” nie muszę tłumaczyć. I to jest bodaj największy sukces tego filmu. Oglądalność cieszy tym bardziej, że na całym świecie panuje raczej przekonanie, iż to tematy współczesne są bliższe widzom, a historia leży na marginesie ich zainteresowań. To jest błąd.
Czy „Uciekinier” jest dokumentem fabularyzowanym. Są sceny, które wychodzą poza tamtą rzeczywistość.
Jakie są Pana kolejne filmowe plany?
Mam kilka pomysłów. Są już zarysowane zupełnie nowe scenariusze. Mam także nadzieję zrobić film fabularny, który będzie kontynuacją historii „Uciekiniera”.
O szczegółach nie chcę jeszcze mówić ale mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości będę mógł spotkać się także z widownią w Świnoujściu i podobnie jak dziś podyskutować
Jestem także producentem, wraz z żoną założyłem własną firmę by realizować pomysły. Taki układ daje mi duży komfort. Jako producent mogę usiąść sam ze sobą – reżyserem i wynegocjować dodatkowe dni zdjęciowe , scenografię itp..
Świnoujście urzekło mnie zimą. Myślę więc , ze nie odkryłem jeszcze wszystkich jego uroków. Chciałbym tu przyjechać jeszcze nie raz. Przy szeroko otwartych oczach i uszach nie wykluczam, że może znajdzie się tutaj temat dla mojej kamery.
źródło: www.iswinoujscie.pl
;)
No i między innymi po to powstało Świnokino:) Trzeba zapraszać tutaj do nas takich ludzi jak Pawłowski, pokazywać ich twórczoć naszej młodzieży a im pokazywać nasze miasto. Myślę że korzyść z tego jest oczywista:)
Jestem przeciwny budowie kina. Wezcie sie wreszcie za prace i nauke. A nie ciagla zabawa wam w glowie.
magia kina jest niesamowita i warto wskrzesic kino w miescie!... wcale nie z lenistwa, bo ksiazki sa do poduszki, a tu trzeba przezyc film w sali ciemnej z innymi, to zbiorowa magia... inna niz tv, bo to sieczka, papka glownie amerykanska i wymozdzajace seriale...
Tak tęsknie
Tak magii kina nie zastąpi żadne dvd ani tym bardziej telewizja
Niesamowite spojrzenie na kino. I na życie. :)