„Kobieta jest znana pracownikom ośrodka. Pracownicy socjalni już wcześniej próbowali jej pomóc, niestety nie wyraziła ona zgody na żadną pomoc. A bez zgody zainteresowanej trudno jest udzielić wsparcia. Nie można kobiety do niczego zmusić. Jednocześnie pracownicy MOPR ustalili, że kobieta posiada środki na utrzymanie. Próbę rozmowy podjął także streetworker. Niestety. Jak dotąd nie udało się mu jej przekonać do oddania kotów i skorzystania ze schroniska dla bezdomnych.
Kilka dni temu pracownicy wydziału ochrony środowiska i leśnictwa sprawdzali stan kotów, którymi opiekuje się kobieta. Zwierzęta wyglądały na zadbane. Właścicielka zapewniła, że je karmi, daje im wodę i wypuszcza z domków. Stan kotów kilkakrotnie w ostatnim czasie sprawdzała Straż Miejska. Funkcjonariusze także potwierdzają, że zwierzęta nie wyglądają na zaniedbane.”- informuje Gabriela Poniedziałek-Petruk, dyrektor MOPR w Świnoujściu.
W naszym kraju nie ma opieki dla takich ludzi. Lekko nóżka się powinie i można skończyć jak ta pani. Współczuję jej bardzo w innym państwie dostała by mieszkanie w którym mogłaby dożyć starości. U nas wciąż jest jukraina. Brak słów, zygam ta PL.
Nie jestem pewien, ale chyba widywałem tę kobietę co tydzień w soboty lub w niedziele (nie pamiętam teraz) przed urzędem miasta na ławkach na trawniku, gdzie było boisko do siatki. (Było, ale jakiś wzorowy mongoł umysłowy kazał je zlikwidować i zniszczył nam boisko, na którym codziennie graliśmy w siatkę. Dziękujemy Tobie urzędniczy parchaty debilu!)
Mieszkania po 8 tys za m2. Spekulanci, kolekcjonerzy mieszkań mają po kilka, deweloperzy uzbierali już na grobowce wielkości piramid, a tacy ludzi jak ta pani musza spać w takiej wiacie.
A zostawcie kobietę w spokoju. Coś wam zrobiła.? Zajmijcie się swoim życiem.
Najsmutniejsze jest to, że ani mieszkańcom, ani pracownikom socjalnym naszego miasta wcale nie chodzi o pomoc dla tej kobiety.Zainteresowanie nią wynika wyłącznie z chęci usunięcia kotów (stąd kontrole ich stanu) oraz ich opiekunki, której obecność w nędznej szopie, powoduje u mieszkańców dyskomfort. Polacy akceptują istnienie bezdomnych, pod warunkiem, że nie muszą na nich patrzeć. Tej kobiecie powinna pomóc organizacja zajmująca się zwierzętami aby jej ulżyć w kosztach opieki nad kotami. Mieszkańcy także mogliby od czasu do czasu podrzucić paczkę karmy i zapytać czy czegoś potrzebuje. Dla tej kobiety koty są zapewne jedyną rodziną, więc nie chce ich porzucić przenosząc się do ośrodka dla bezdomnych. Szkoda, że nie ma w Polsce ośrodków dla bezdomnych ze zwierzętami, bo wielu z nich ma zwierzęta, o które dba lepiej niż o siebie. Każdy człowiek potrzebuje miłości, a zwierzęta kochają ich bezwarunkowo. Powszechne bezduszne traktowanie związków bezdomnych ze zwierzętami przeraża.
Najpierw sie niszczy czlowieka, ale zgodnie z prawem bo inaczej nie wolno. A potem udaje machina polska, ze chce pomóc skrzywdzonemu czlowiekowi !!.
Ktos jest chory to do szpitala a koty do schroniska.A ci co bronia takiej sytuacji to najgorsza paologia tego miasteczka.
Dajcie godne warunki a nie schronisko.
W tym moprze to tylko kawki i bąki w fotele idą...
Nie ma jakiejś opuszczonej działki gdzie ta Pani mogłaby z kotami mieszkać?
Widzialem ją, gdy tam byłem z moją panią, obserwowalismy ją - trzymała kota na smyczy, tych klatek nie widziałem, ale wtedy siedziała za wiatą. Suszyła spodnie na łańcuchach przydrożnych palików, a widzieli to przejeżdżający obok w wagonikach Niemcy, którzy mają zamiast oczu dziurki od kluczy - tak jest z cudzoziemcami, to co widzą, uznają za charakterystyczne dla gospodarzy, choć bywa to niecharakterystyczne. Tekst obok jeszcze raz pokazuje, że ludzie w Polsce mają wolność i bywa że żyliby po ludzku, trafiliby do katolickiego schroniska dla bezdomnych św.br Alberta (Portowa lub Karsiborska), gdyby... zechcieli. Tylko że tam nie wolno pić. Ta pani chyba nie pije, ale woli dziko żyć niż po ludzku. Szkoda.Gdy tam 10 dni temu byłem, postanowiłem coś jej dać, np.czekoladę, by wyrazić, że nie jest sama - choć jej wyraz twarzy pokazywał pewien spokojny upór. Niedługo tam się zjawię, dam jej podarek.
Następna ma nierówno pod sufitem z kotami
ja tam miaem kurs jachtowy pod koniec lat 60-tych..od zawsze tam przebywali tzw, , morszczachy// dajcie spo kuj tej pani, to nie wasz rej zamieszkania...idcie na swoje Lenngrady''
to nie może iść do schroniska z kotkami?
dajcie jej spokój
MOPR - Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie- temu celu powinien służyć, opieką na zwierzętami powinny przyjrzeć sie inne instytucje tak mniemam
ciekawe co zrobia paniusie z MOPSU jak przyjdzie zimno.pewnie nic bo w biurze cieplo!