- Obecność wtedy na mszy świętej (…) nie przeszkadzała p. Maciejewskiemu, a dzisiaj przeszkadza mu krzyż w urzędzie miejskim – pisze Internauta Jerzy Raczkiewicz.
Przypomnijmy, że kilka tygodni temu Lesław Maciejewski zażądał ściągnięcia symbolu religijnego ze ścian urzędu. Uznał, że jako organ administracji państwowej powinien być neutralny pod tym względem.
Prezydent Janusz Żmnurkiewicz powiedział, że krzyż zostanie w urzędzie. Prokuratura Rejonowa w Świnoujściu odmówiła wszczęcia postępowania w tej sprawie, nie dostrzegając znamion czynu zabronionego. Dlatego Lesław Maciejewski wniósł pozew o naruszenie dóbr osobistych do Wydziału Cywilnego.
Czyli jedyny naprawdę wierzący i to Polak. Nie chce upadku symboli wiary wieszanych, bez opamiętania jako ozdóbek na ścianach, jak również krok w kierunku rozdziału polityki i religii. Przykazaniami trzeba się kierować, a nie plakietkować świecidełkami. W urzędach załatwia się sprawy, by można było spokojnie zadbać o duszę odwiedzając np. kościół, a nie modli się w urzędzie, by załatwić sprawy duszy. Fragmentu z pisma nie będę przytaczał.
Właśnie to pokazuje, że jest skrajnie obłudny:) łaził do kościoła a teraz karze krzyże ściągać:) Nie wiem jaką masz definicje obłudy panie 132 ale na pewno nie jest to definicja przyjęta powszechnie:)
Facetowi sie nudzi po prostu :)
I bardzo dobrze to pokazuje ze nie jest obłudny jak reszta katoli, która postawiłaby krzyż najchętniej nawet w kiblach w urzędzie miasta, na basenach, w szkołach i nie wiadomo gdzie jeszcze. Nie licząc kleru, który krzyżami oznacza terytorium jak pies na wybiegu. Facet rozumie, że wszystko ma swoje miejsce i czas, a pewne miejsca powinny być wolne od symboli religijnych.